czwartek, 16 stycznia 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i wredny weterynarz”

~Ten tom przygód Agathy Raisin sponsoruje literka „h”~

Hormony naszej drogiej Agathy powodują u niej huśtawki nastrojów - raz angażuje się w śledztwo, żeby być bliżej Jamesa, a za chwilę po to, by o nim nie myśleć. Histerii dostaje też na myśl o hipnotyzującym weterynarzu (ze skłonnością do hazardu), ale czy ma szanse przedrzeć się przez otaczający go harem harpii i zaspokoić swoje hedonistyczne pragnienia? I czy zdąży, zanim ten specjalista od hipiatrii* zostanie odesłany do Hadesu? Poza tym, Agatha podczas swoich poczynań, będzie (jak zawsze) porywcza i hałaśliwa niczym hałastra** oraz subtelna niczym huragan. A jej hoże hycanie spowoduje pewien humorystyczny, hydrauliczny incydent :). Raisin zaskoczy także heroizmem, kiedy znikną jej koty, ale czy znajdzie haka na zbrodniarza i zakończy jego haniebne działanie? I czy happy end i wizja harmonijnego życia przy boku Jamesa to tylko halucynacje? Ciekawi tej historii? To hajda*** do czytania!
*hipiatria = dział weterynarii poświęcony koniom,
**hałastra = zgraja, motłoch,
***hajda = okrzyk ponaglający,

niedziela, 12 stycznia 2014

Ray Bradbury „Kroniki marsjańskie”

W jednym z opowiadań w „Kronikach marsjańskich” pojawia się postać starego mężczyzny, który na emeryturze otworzył stację benzynową na Marsie. Wyznaje on, podczas rozmowy z klientem, że czerwona planeta przypomina mu kalejdoskop. Zmieniające się i zapierające dech w piersiach wzory. Mnie natomiast cała książka Raya Bradbury'ego przypomina kalejdoskop. Wystarczy mały ruch, obrót, odwrócenie strony i przesypują się barwne koraliki tworząc nowy wzór, obrazek, opowiadanie. Do tego, każda kolejna historia jest równie urzekająca, co poprzednia. A wszystkie razem stanowią wciągającą kronikę podboju Marsa przez Ziemian.

czwartek, 2 stycznia 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i ciasto śmierci”

~Kącik porad kulinarnych Agathy Raisin~
Każda perfekcyjna pani domu wie, że aby zabłysnąć w konkursie na najlepsze wypieki, należy poczęstować jury wyśmienitym, tradycyjnym ciastem domowej roboty. Niekoniecznie własnoręcznej. Można dyskretnie udać się do renomowanej londyńskiej piekarni i zamówić np. zachwycająco lekkie i delikatne w smaku ciasto francuskie nadziewane szpinakiem - idealne na przekąskę o każdej porze dnia. Przed zaniesieniem na konkurs, ciasto powinno się wypakować z firmowego opakowania i celowo niezdarnie owinąć cienką folią (żeby wyglądało bardziej domowo). I koniecznie podpisać je własnym nazwiskiem. Szanse na wygraną można wzmocnić przekupując jurora wystawnym obiadem w drogiej restauracji, tudzież stosując inne metody manipulacji i szantażu. Aby zwalić sędziego z nóg (dosłownie) „swoim” wypiekiem należy wzbogacić nadzienie odrobiną trucizny. Bon appétit!