czwartek, 29 lutego 2024

Hermann Hesse „Pod kołami”

Jest coś smutnego w tym, że „Pod kołami” Hermanna Hessego, ponad sto lat od swojego powstania, pozostaje aktualne. Losy młodego Hansa Giebenratha pokazują nie tylko wady systemu edukacji, ale i dziwne założenia na temat kształcenia dzieci, które niestety pokutują do dzisiaj. Presja ze strony dorosłych i ich przerośnięta ambicja, ocenianie nie według indywidualnych postępów, ale według „klucza”, czy brak słuchania najmłodszych i odpowiedniej troski o zdrową równowagę w ich życiu – taki zestaw potrafi złamać nawet silną jednostkę. W takim systemie poszkodowani zostają nie tylko ci, którzy nie nadążają i trafiają pod koła, bo mam wrażenie, że również osoby, które przechodzą przez edukację „zwycięsko” zostają obciążone pewnym niewidocznym brzemieniem.

czwartek, 12 października 2023

Powtórka z „W 80 dni dookoła świata” Juliusza Verne'a

Postanowiłam wrócić do czytania serii „Podróże z Verne’em”, co w praktyce oznacza także powtórkę tomów wcześniej już przeczytanych, jak np. „W 80 dni dookoła świata”. Moja opinia o tej powieści nie zmieniła się od poprzedniego razu, więc jeżeli macie ochotę na zapoznanie się z nią i lepsze przyjrzenie się czytanemu przeze mnie wydaniu książki to zapraszam do tego wpisu*. Dzisiaj podzielę się z Wami kilkoma spostrzeżeniami na tematy, które zwróciły moją uwagę przy ponownej lekturze „W 80 dni...”, czyli będzie o pieniądzach i pamięci dziurawej jak durszlak :)
 

czwartek, 23 czerwca 2022

Sławomir Mrożek „Krótkie, ale całe historie”

Chyba tylko w przypadku nielicznych książek, pamiętam dokładny czas i miejsce ich czytania. Zazwyczaj w przybliżeniu mogę określić moment życia, w którym spotkałam się z daną książką – posiłkując się odniesieniami do etapu edukacji, czy pracy. Bardzo możliwe, że fakt pierwszego czytania „Krótkich, ale całych historii” Sławomira Mrożka zapamiętam z dokładnością do roku. Z drugiej strony, co to za sztuka zapamiętać rok 2020.
 
 

czwartek, 14 kwietnia 2022

Z powrotem i Tam

Kapały wolno jałowe dni i bezsenne noce, podobne do siebie jak krople wody i atramentu. Wykonywałem teraz swe zwykłe obowiązki machinalnie i bez sprzeciwu, ale wcale nie czułem się lepiej. Popadłem w dziwny stan ducha. Był to rodzaj pustki, zaćmienia, bezruchu, jakiejś koszmarnej luki w życiu, ciszy morskiej, bez przyjaźni, bez marzeń, bez odrobiny radości czy cierpienia. Trwało to długo, nieskończenie długo. Ale wreszcie coś się zaczęło zmieniać.
(Zbigniew Batko)

piątek, 22 stycznia 2016

O bezczytności

Nie ma znaczenia, czy jest środek upiornie upalnego sierpnia, czy wypełnionego chłodnym mrokiem listopada - może pojawić się w każdych warunkach. Czasami jako naturalny wynik narastającej melancholii, a kiedy indziej zupełnie znienacka, ku powszechnemu zdziwieniu (no bo jak to? Przecież było tak dobrze...). Jej obecność poznacie po obniżonej koncentracji, ogólnym zmęczeniu organizmu i podkrążonych z niewyczytania oczach. Będziecie marzyć o tym, by wyrwać choć pięć minutek tekstu, ale nie pomoże nawet liczenie beczących stron, ani łykanie naczytnych pigułek. Tak moi drodzy, kopnął Was wątpliwy zaszczyt: oto Jej Wysokość Bezczytność.

niedziela, 22 listopada 2015

Aleksandra Marinina „Złowroga pętla”

Jeżeli dziś jest wtorek*, to jesteśmy w Rosji, a dokładnie: w Moskwie. Czyli jak widać jestem w ciągu i właśnie** skończyłam trzeci tom (z tych, które mam - a będący piątym w całej serii) kryminalnych przygód major Anastazji Kamieńskiej. Tom dobry, ale w moim odczuciu nieco gorszy od bardzo dobrych dwóch poprzednich (wysoko zawiesiły poprzeczkę), głównie za sprawą konstrukcji samej fabuły. Intryga jest ciekawa, a dzięki obecności anteny oddziaływającej na zachowanie mieszkańców miasta nawet „sensacyjna” i zahaczająca o teorie spiskowe, więc mimo wszystko warto dać się złapać „Złowrogiej pętli”.
    
*Na jeden wtorek nie zdążyłam, do drugiego nie chciało mi się czekać, więc użyjcie wyobraźni! ;) 
**Książkę przeczytałam na początku października i wtedy zaczęłam pisać ten wpis - kiedy „właśnie” nie brzmiało jeszcze tak karykaturalnie...

niedziela, 27 września 2015

Aleksandra Marinina „Ukradziony sen”

Jeszcze dobrze nie ostygła po czytaniu „Gra na cudzym boisku”, a ja już zaczęłam kolejny tom przygód Nastii - najwyraźniej oprócz jesiennego przeziębienia złapałam także jakiegoś Nastiobakcyla. Chociaż pewnie powinnam napisać, że mam nawrót choroby, bo przecież to mój powrót po latach do książek Aleksandry Marininej poświęconych major Anastazji Kamieńskiej. Powrót zdecydowanie udany, antybiotyk nie będzie potrzebny. Radzę jednak uważać, ponieważ „Ukradziony sen” bez problemu skradnie Wam sen i następnego dnia mogą wystąpić powikłania w postaci sporego niewyspania ;)

niedziela, 20 września 2015

Aleksandra Marinina „Gra na cudzym boisku”

Późny październik, wokół ponure, bezlistne drzewa i hulający zimny wiatr. Do tego ciężka walizka, którą trzeba zatachać resztkami sił do sanatorium, bo oczywiście nikt nie wyjechał po nas na dworzec. Może chociaż uda się podreperować zdrowie - tylko co to za perspektywa, kiedy lekarz każe wybierać, czy chcemy leczyć kręgosłup, czy krążenie, bo obydwu rzeczy na raz się nie da? I jak długo jest się w stanie zagłuszać, stukotem maszyny do pisania, kiełkujące myśli i mimowolne spostrzeżenia, że oto COŚ się dzieje w pozornie spokojnej „Dolinie”?