wtorek, 16 grudnia 2014

8 najbardziej zakurzonych książek w mojej biblioteczce

Wpis ten postanowiłam poświęcić książkom, które najdłużej czekają na to, aż je przeczytam. Kiedy zabierałam się za przeglądanie półek, w celu znalezienia tych rekordzistek, myślałam, że będzie gorzej. Okazało się jednak, iż wcale nie mam dużej ilości nieprzeczytanych książek - zwłaszcza jeżeli chodzi o te dawno kupione. Przyznam, że pokrzepiło mnie to odkrycie :) Najwięcej nietkniętych tytułów to nabytki z ostatnich dwóch lat, co w moim odczuciu nie jest dużą zaległością, i są to 44 (co za liczba! ;P) pozycje - nie jest to ilość, która jakoś szczególnie przygniatałaby mnie swym ogromem. Wróćmy jednak do tematu (i do dłużej oczekujących na przeczytanie tytułów): jakie książki trafiły do grupy najbardziej zakurzonych, skąd je mam i czy ich los jest przesądzony? Zestawienie czas zacząć!

niedziela, 9 listopada 2014

Juliusz Verne „Pięć tygodni w balonie”

Jeżeli myślicie, że tytułowa wyprawa to pięć tygodni leniwej podróży ponad wszelkimi niebezpieczeństwami, pięć tygodni podziwiania krajobrazów Afryki z bezpiecznej wysokości (i z drinkiem z palemką w dłoni ;)), pięć tygodni z dala od kłów dzikich zwierząt i poza zasięgiem broni tych mniej gościnnych plemion, to znaczy iż mylicie się potrójnie i nie czytaliście jeszcze „Pięciu tygodni w balonie” Juliusza Verne'a. Warto sięgnąć po tę książkę, aby przekonać się jaki to los zgotował autor bohaterom, a ten wpis warto przeczytać, żeby zrozumieć, dlaczego ta powieść budzi we mnie mieszane uczucia i dlaczego warto uzbroić się w determinację zabierając się do jej czytania.

czwartek, 25 września 2014

Bram Stoker „Gość Draculi”

Po przeczytaniu „Draculi” odczuwałam pewien niezaspokojony głód (właściwiej byłoby: „pragnienie”, he he ;)) - tzn. powieści niczego nie brakowało, ale nie chciałam jeszcze rozstawać się z autorem. I wtedy przypadkowo trafiłam w Internecie na informację o tym zbiorze opowiadań, czyli na „Gościa Draculi”! Przeczytałam kilka zachęcających opinii (różne osoby podawały odmienne opowiadania jako ulubione, ale wszystkie zgadzały się, że cały zbiór trzyma poziom) i postanowiłam ugościć „Gościa...” na małym tête-à-tête w sypialni. Czy była to dobra decyzja, a może między nami zapadła bardzo niezręczna cisza?

niedziela, 21 września 2014

Elena Chmelová „Baśnie z wyspy Lanka”

Nie opodal południowego wybrzeża Półwyspu Indyjskiego, omywane ciepłymi falami Oceanu Indyjskiego, leży wyspiarskie państwo - Sri Lanka, dawniej zwana Cejlonem. Kształtem wyspa przypomina owoc mango, jaki rodzi się w urodzajnych ogrodach na tej wyspie, kroplę deszczu podczas monsunowej ulewy czy bezcenną perłę, jaką można znaleźć tylko na tych przybrzeżnych płyciznach. Podróżnicy w dawnych czasach nazywali tę wyspę - wyspą skarbów, rajskim zakątkiem, krajem radości. Europejskim zaś kolonizatorom przypominała ona kształtem smakowitą szynkę. Całą jej naturalną urodę i blask jej dzieł sztuki wyraża jednak najpełniej poetycki przydomek: Perła Oceanu Spokojnego, pod jakim ten południowo-azjatycki kraj znany jest po dziś dzień.” (s. 227, z posłowia Jana Filipský'ego)

poniedziałek, 8 września 2014

Hermann Hesse „Wilk stepowy”

Książka ta wywołała we mnie barwne echo, chociaż nie mogę jej nazwać doskonałą. Zafundowała mi mieszankę uśmiechu, łez i złości (po kolei, ale i naraz), co jednak nie czyni mnie ślepą na to, co w moim odczuciu jest niedociągnięciem. Już chyba kiedyś ustalaliśmy, że podła jestem i lubię się czepiać? ;) Jeżeli nie, to możecie sobie ten fakt łaskawie zanotować (*powiedziała z miną hrabianki, po czym spadła z krzesła*). Zabawne wydaje mi się to, że kiedyś zrezygnowałam z czytania „Wilka stepowego”, bo wydał mi się zupełnie nie w moim guście, a teraz mogę go polecić, jako porcję porządnej literatury, która trafiła w moje upodobania. Niektóre książki mają po prostu swój czas, tym lepiej jeśli Ktoś nam je podsunie z zaskakującym wyczuciem tego czasu (aż z rozpędu chciałam o znakach pisać ;)) :) Magiczny teatr czeka. Na samotne wilki po przejściach, z łbami pełnymi poplątanych myśli, a sercami cierpieniem naznaczonymi. I jeszcze jedno: tylko dla obłąkanych.

wtorek, 2 września 2014

Biblioteka na nowo odkryta

Niektóre związki kończą się głośno i dramatycznie, inne powoli więdną, a wieńczy je uczucie zaskoczenia, że to już po wszystkim. Moje zażyłe relacje z biblioteką skończyły się trochę przypadkiem, co teraz wydaje mi się zbyt wygodną i głupią wymówką. A może czasem trzeba za sobą zatęsknić, żeby docenić niezwykłość więzi? Po latach wróciłam do biblioteki i cieszę się, że zdecydowałam się na ten swoisty akt odwagi (wymagało to ode mnie nie tylko przezwyciężenia pewnej niechęci i lęku, ale i skonfrontowania rzeczywistości z marzeniami). Oto parę słów o moich bibliotecznych wspomnieniach, próbie zrozumienia, gdzie popełniłam błąd (o ile zrezygnowanie z biblioteki w ogóle należy rozpatrywać w kategorii błędu) i o tym, kto (Pan Enigmatyczny Miś ;P) skłonił mnie do ponownego odwiedzenia miejsca czytelniczej rozpusty. I jeszcze mój nowy, „biblioteczny” gadżet na dokładkę:

sobota, 16 sierpnia 2014

Juliusz Verne „W 80 dni dookoła świata”

Pomysł okrążenia ziemskiego globu w 80 dni może wydawać się współcześnie mało atrakcyjnym wyzwaniem, jednak powieść Juliusza Verne'a jest przygodą, która wciąż fascynuje. Nie byłam pewna, czy chcę ponownie czytać „W 80 dni dookoła świata” akurat teraz, ale ponieważ miałam przygotowane już zdjęcia do wpisu, to pomyślałam „a co tam, przeczytam” ;) I nagle, strona po stronie, opowieść zaczęła mnie wciągać, tak że książkę pochłonęłam prawie w całości w ostatnią niedzielę. Gdzie kryje się sekret magii Czarodzieja z Nantes?

czwartek, 14 sierpnia 2014

Książka znaleziona na śmietniku

Z tym śmietnikiem to trochę dramatyzuję dla lepszego efektu, bo książkę wypatrzyłam w naszym własnym, prywatnym worku na śmieci i to jeszcze segregowane, więc w samym papierze grzebałam - no po prostu Francja-elegancja ;) Ale książkę uratowałam przed zniszczeniem i jestem z siebie bardzo zadowolona. No naprawdę, jeśli jakąś zaletę w ogóle posiadam, to na pewno jest to spostrzegawczość ^_^ Ciekawi tego, co przykuło mój wzrok i sprawiło, że poczułam się, jakbym znalazła czterolistną koniczynę?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Tajemnicza mapka nr 1

Bardzo lubię jak w  książkach, oprócz ilustracji, pojawiają się też mapki. Łatwiej mi wyobrazić sobie pewne wydarzenia, zwłaszcza podróże, kiedy mogę je umiejscowić w przestrzeni za pomocą mapy. I uważam, że nawet jeśli akcja dzieje się w jednym pokoju, to zgrabny plan tegoż pomieszczenia ułatwia wizualizację opisanych w książce konfiguracji ludzi i mebli ;) Poza tym, mapy - zwłaszcza stare - zawsze mnie fascynowały, choć do końca nie umiem powiedzieć dlaczego. Może przez skojarzenia z ukrytymi skarbami? Odkąd prowadzę blog, dopiero pierwszy raz trafiłam na książkę z mapką - przypatrzcie się jej, a może uda Wam się zgadnąć, co właśnie kończę czytać?

piątek, 8 sierpnia 2014

Jeffery Deaver „Kolekcjoner Kości”

Kolekcjoner Kości przyjrzał się jej wystającemu obojczykowi. Podczas gdy inni mężczyźni patrzyliby na jej piersi, on wpatrywał się w mostek z odchodzącymi od niego - jak kończyny pająka - żebrami.
- Co robisz? - zapytała, wciąż oszołomiona po uderzeniu w głowę.
Kolekcjoner przyjrzał się jej uważnie, ale nie zwrócił uwagi, że jest młodą anorektyczką; że ma zbyt szeroki nos i zbyt pełne usta oraz skórę o barwie brudnego piasku. Pod tymi niedoskonałościami widział nieskończone piękno szkieletu. 
Dotknął jej skroni, lekko przycisnął. Nie pozwól, aby była złamana. Proszę...” (s. 214)

sobota, 2 sierpnia 2014

Lucy Maud Montgomery „Błękitny Zamek”

Valancy Stirling, chowająca się przed przytłaczającą rzeczywistością w świecie wyobraźni (w Błękitnym Zamku), to mająca dwadzieścia dziewięć lat panna, którą rodzina z wielkim upodobaniem nazywa „starą”. Towarzyszy jej myśl, iż „Gorzka jest chwila, kiedy kobieta uświadamia sobie, że nie ma miłości, obowiązku, celu ani nadziei.” (s. 10), a przyszłość widzi w czarnych barwach. I kiedy mogłoby się zdawać, że już do końca swoich dni Valancy będzie prześladowana przez ducha zgubionej łyżeczki, dowiaduje się ona, że pozostał jej rok życia. Jak zdecyduje się spędzić te policzone dni?

czwartek, 31 lipca 2014

Przedmioty, które mnie określają

Zabawa ta pojawiła się na blogach już jakiś czas temu (linki do innych jej odsłon znajdziecie pod koniec tego wpisu!) i bardzo mi się spodobała. Myśl, że ja też chcę spróbować w niej swoich sił kiełkowała mi w głowie od dawna, a zwlekałam głównie dlatego, że nie miałam jeszcze książek, które planowałam w moim zestawie przedmiotów wykorzystać. Kupiłam je sobie na urodziny i początkowo to z ich okazji planowałam ten wpis (czyli w pierwszej połowie lipca) - ale w sumie to cały lipiec traktuję jako „mój” miesiąc, więc skoro tym rzutem na taśmę wyrabiam się przed nadejściem sierpnia, to wspaniałomyślnie uznaję, że z postanowienia się wywiązałam ;)

niedziela, 27 lipca 2014

Zbigniew Kiersnowski „Bezpowrotna Góra. Baśnie japońskie”

W owym czasie hen daleko w górach znajdowało się pewne miejsce, gdzie każdej jesieni w wielkiej obfitości dojrzewały dorodne owoce kaki, kasztany i orzechy. Ludzie unikali jednak tego miejsca. Ktokolwiek bowiem tam poszedł, ten już nigdy nie wracał. Z czasem zaczęto nazywać owo miejsce Bezpowrotną Górą. Mówiono, że mieszka na niej potwór, który pożera ludzi. Pewnego razu najstarszy z braci, Tarō, powiedział, że pójdzie na Bezpowrotną Górę i zgładzi potwora. Przewiesił przez plecy łuk i kołczan ze strzałami, przypasał miecz, w rękę ujął długą włócznię i wyruszył w drogę.” (s. 299-301).

środa, 16 lipca 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i miłość z piekła rodem”

Czasami tak bardzo skupiamy się na osiągnięciu celu, że zupełnie zapominamy o poświęceniu chwili uwagi na zastanowienie się nad tym, czego tak naprawdę pragniemy i potrzebujemy do szczęścia. Poślubienie ukochanego mężczyzny okazało się dla Agathy Raisin początkiem prawdziwych problemów i to podwójnych, bo małżeńskie kłopoty splotły się ze sprawą morderstwa pewnej kobiety. Kochanki męża Agathy. Czy porywcza Raisin skłonna byłaby do tak drastycznego kroku? Kto komu będzie groził pistoletem, a kto komu nożyczkami? I kto będzie szukał wyciszenia w... klasztorze (!)? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w „Agacie Raisin i miłości z piekła rodem”.

środa, 9 lipca 2014

F. Scott Fitzgerald „Wielki Gatsby”

Rzadko zdarza mi się, żebym nie doczytała książki do końca. „Wielki Gatsby”, zupełnie niespodziewanie, stał się dla mnie symbolem tego, że warto kończyć rozpoczęte opowieści: dopiero wraz z przeczytaniem ostatniego zdania zyskuję pewność, czy dana historia podoba mi się, czy nie. Gdybym odłożyła książkę F. (Francisa) Scotta Fitzgeralda na początku, pozostałoby mi wspomnienie lekkiej, budzącej ciekawość powieści. Gdybym odłożyła gdzieś w połowie - zapamiętałabym ją jako irytującą i wręcz głupkowatą. Gdy jednak doczytałam „Wielkiego Gatsby'ego” do końca, to ze zdziwieniem stwierdziłam, że książka bardzo mi się podoba - i to: pomimo wszystkiego (!), a nawet: że zostawiła mnie z powidokiem (!!). W życiu bym się tego nie spodziewała. Zwłaszcza, że to było moje drugie podejście do przeczytania tej powieści.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i przeklęta wieś”

Kto przy zdrowych zmysłach przeprowadzałby się do ponurego Fryfam w Norfolk? Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, kiedy większość mieszkańców wsi wyjeżdża w bardziej przyjazne rejony? Kto porzucałby przytulny dom na rzecz chaty bez centralnego ogrzewania i z tajemniczymi „świetlikami” w zaniedbanym ogrodzie, z perspektywą długich, monotonnych dni pośród mgieł i przeszywającego zimna? No pewnie, że Agatha Raisin :) Chociaż akurat niespecjalnie chyba do niej pasuje określenie „przy zdrowych zmysłach”, bowiem do Norfolk kieruje się za sprawą przepowiedni wróżki, że tam znajdzie prawdziwą miłość. I przy okazji ucieka przed myślami o Jamesie Laceyu - swoją bardzo niezdrową „miłością”. Czy główna bohaterka znajdzie coś poza kolejnym trupem?

piątek, 20 czerwca 2014

Bram Stoker „Dracula”

Kultura masowa potrafi obrzydzić mi każdy temat - głównie wtedy, kiedy go namolnie eksploatuje, a jednocześnie spłyca i tworzy z niego efektowną „wydmuszkę”, w której na próżno szukać głębszych treści. Zresztą, takie produkty często rozczarowują mnie nawet rozpatrywane tylko jako czysta rozrywka. Mam wrażenie, że takie „przeżucie” przez kulturę popularną spotkało właśnie mit wampira, ponieważ wyciągnięto z niego i zostawiono kły, krew i erotykę, a towarzyszące mu dylematy sprowadzono do „ojoj, długowieczność ma swoje wady” (o „romansie z wampirem” nawet nie chce mi się tutaj wspominać ;)). Na tym modnym, acz jednak dość jednolitym tle, książka Brama Stokera jawi się jako alternatywa dla spragnionych „czegoś więcej”, ponieważ jest to powieść z wciągającą fabułą rozpostartą między zabobonem a racjonalizmem, przygoda - z miejscem na refleksję. Postać Draculi powstała na długo przed tym, jak zaczęto, jako wzór męskości (z kłami i bez), lansować typ plastikowego chłopca i śmiem twierdzić, że od tego czasu nikt nie zdołał odebrać transylwańskiemu hrabiemu palmy pierwszeństwa. Książę jest tylko jeden!

czwartek, 5 czerwca 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i martwa znachorka”

Czas na kolejną porcję mojego małego bzika, czyli na kolejny tom poświęcony... właściwie czemu? Rozwiązywaniu przez Agathę Raisin kryminalnej zagadki (ktoś jeszcze w to wierzy? ;))? Szukaniu przez nią miłości? Podejrzanym specyfikom pewnej znachorki i światu wróżb? A może totalnej amatorszczyźnie domorosłej pani detektyw, jej sercowym porażkom i lądowaniu z byle kim w łóżku, oraz rzeczywistości pozbawionej magii? W tej książce znajdziemy wszystkie te rzeczy, ponieważ autorka najpierw interesująco buduje fabułę, niczym misterny domek z kart, a następnie jednym ruchem ręki ją burzy, by pozostawić czytelnika z uczuciem konsternacji...

środa, 28 maja 2014

Iwona Taida Drózd „Aisha i wąż. Baśnie arabskie”

Moja fascynacja baśniami narodziła się jeszcze w czasach przedczytelniczych, kiedy byłam małą K. (a nawet „k” ;)), potrzebującą tłumacza w kontaktach z książkami, kogoś kto już tajemną sztukę składania liter posiadł. Od tego czasu, w baśniach urzeka mnie niezmiennie połączenie barwnej, fantastycznej formy tych opowieści z zawartym w nich morałem, mądrością. Poza tym, jest to rodzaj historii, który w ciekawy sposób przybliża symbole kultury, elementy wspólne dla pokoleń zamieszkujących dany region. Baśnie to możliwość przyjrzenia się swoim własnym korzeniom kulturowym, ale także sposób na poznanie z tej perspektywy innych zakątków świata. Zbiór „Aisha i wąż. Baśnie arabskie” zabiera nas w podróż na Bliski Wschód, a dokładnie na Półwysep Arabski, nad Zatokę Perską. Podróż niezwykłą, czy banalną? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w tym wpisie. Zapraszam do czytania ^_^

niedziela, 18 maja 2014

Walter Scott „Rob Roy”

Powieść ta przenosi nas na początek XVIII wieku, na pogranicze Anglii i Szkocji. Wraz z Frankiem Osbaldystonem, narratorem i naszym przewodnikiem po świecie opisanym w książce, odbywamy podróż najpierw z Londynu do, położonej na północy Anglii, pradawnej siedziby jego przodków - Osbaldystone Hall, a następnie zagłębiamy się w góry Szkocji. Pośród barwnych postaci spotykanych w trakcie tej drogi, wśród splatających się ich spraw, konfliktów wszelakich, przemyka też tajemnicza postać szkockiego górala, tytułowego Rob Roya - czy patrząc, wraz z Frankiem, w jego szare oczy (które otaczały „długie, czerwone rzęsy” (s. 324) :)) odkryjemy sekrety jego duszy? Chyba jednak łatwiej wydrzeć złoto z sakiewki Rob Roya: „(...) wcisnął kilka prętów mających srebrne główki, inne znowu wyciągnął, a gruby zamek, osadzony na wierzchu worka [torby ze skóry wydry], sam się otworzył. Ukazał nam wówczas małą stalową krócicę* przytwierdzoną wewnątrz, która przez zawiły mechanizm niechybnie zraniłaby rękę nieświadomego, chcącego otworzyć zamek zwykłym sposobem.” (s. 319) ;)
*krócica = pistolet o krótkiej lufie,

niedziela, 4 maja 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i tajemnice salonu fryzjerskiego”


Ósmy tom „kryminalnych” przygód Agathy Raisin jest jak fryzura, którą zrobiła mi fryzjerka na Studniówkę: okropna. No dobra, trochę koloryzuję dla dodania tekstowi dramaturgii, bo wcale nie było tak źle: fryzjerkę udało się obezwładnić i unieszkodliwić zanim na dobre zabetonowała na mojej głowie twór à la ul, a książka ma tę zaletę, że jest krótka. I w sumie „nieszkodliwa”, bo zaledwie lekko drażniąca. Ot, taki mały, irytujący kłaczek :)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Edgar Allan Poe „Opowieści niesamowite”

Początek mojej znajomości z panem Poem do najłatwiejszych nie należał. Kiedy sfrustrowana przedzierałam się przez pierwsze zdania, nie sądziłam, że kiedykolwiek polubię tego autora. Ba, nawet nie byłam pewna, czy przeczytam całą książkę, bo na tak duży opór materii natrafiłam! Zaciekawiona, i z hasłem „jeśli nie teraz to już chyba nigdy” kołatającym się po głowie, wczytywałam się jednak w kolejne opowiadania - była to podróż dość nierówna, raz niosła mnie fala, a raz trafiałam na flautę. I chociaż wciąż jestem pełna mieszanych uczuć, rozpostarta gdzieś między zachwytem a zniechęceniem, to mogę szczerze przyznać: ma pan w sobie coś intrygującego, panie P.

piątek, 18 kwietnia 2014

Ile książek potrzebuję do szczęścia?

W ostatni poniedziałek dotarła do mnie, niecierpliwie oczekiwana, paczka z prezentem, który postanowiłam sobie zrobić na „Zająca” - i od tego czasu nie mogę przestać się uśmiechać :) Zakup nowych książek skłonił mnie do zastanowienia się nad tym, jak widzę przyszłość swojego księgozbioru. Albo pseudofilozoficzny bełkot jest pretekstem do pochwalenia się najświeższymi zdobyczami ;) Jest jeszcze możliwość, że chodziło po prostu o zrobienie wpisu „zastępczego”, bo chwilowo nie mam żadnej ukończonej książki do opisania. I albo musiałam dać upust narastającej potrzebie i chęci „popisania sobie”, albo wyrzuty sumienia zaczęły nadmiernie podkopywać samopoczucie, sącząc swoje pieszczotliwe słówka, prosto w zgrabne uszko: „leniuszek-śmierdziuszek!”. Sami możecie ocenić, które motywy mojego postępowania wydają się najbardziej prawdopodobne, wystarczy, że przeczytacie ten wpis - niezwykłe połączenie rozważań nad egzystencjalnym pytaniem „Quo vadis, księgozbiorze?” z pospolitym chwalipięctwem ;)

środa, 9 kwietnia 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i krwawe źródło”

Źródlana woda z Ancombe. Kiedyś przypisywano jej cudowne właściwości, z czasem zaczęto ją traktować po prostu jako smaczniejszy zamiennik kranówki, a ostatnio stała się kością niezgody między zwolennikami i przeciwnikami komercjalizacji wsi. Oraz miejscem zbrodni. Panna Jakes, która w XVIII wieku uregulowała przepływ wody, chyba nie spodziewała się, że jej „dar dla ludzi” doprowadzi do takich konfliktów i morderstw. Z drugiej strony, woda wypływa z muru, „z ust wyrzeźbionej czaszki wprost do płytkiej, wkopanej w ziemię niecki” (s. 6), więc niejako została naznaczona symbolem śmierci...

niedziela, 30 marca 2014

Podsumowanie trylogii „Igrzyska śmierci”

Przekrwione oczy, światłowstręt godny Draculi, spowolnione ruchy i to okropne uczucie zażenowania powiązane z niejasną myślą, że ostatniej nocy chyba zrobiło się coś, na wspomnienie czego rumieniec powinien bezlitośnie zaatakować policzki... Nie da się tego ukryć, pisarka Suzanne Collins zafundowała mi, za sprawą swoich trzech powieści składających się na trylogię „Igrzyska śmierci”, trzy upiorne poranki z „czytelniczym kacem”. Pamiętacie znaczenie łacińskiego słowa „amator”? W znaczeniu b) - lubieżnik (jeśli nie, to zerknijcie do postscriptum wpisu „Patrz punkt pierwszy”). Właśnie takim czytelnikiem-lubieżnikiem poczułam się, czytając po nocach kolejne tomy przygód Katniss Everdeen. Miło było :) Chociaż zupełnie bez sensu, bo przecież mogłam się nimi delektować za dnia, smakować powoli i przeżuwać każde słowo dziesięć razy... Przy trzeciej części prawie zapanowałam nad tym kompulsywnym odruchem czytania. Prawie ;) Jakie jeszcze wspomnienia pozostały mi po lekturze książek pani Collins?

środa, 26 marca 2014

Suzanne Collins „Kosogłos”

Atmosfera się zagęszcza, konflikt eskaluje, a Katniss Everdeen nie wie, czy może komukolwiek ufać - czyli czas na zakończenie trylogii „Igrzyska śmierci”. Co czeka na czytelnika? Główna bohaterka zgrabnie podsumowuje sytuację, w której się znalazła: „Jeszcze jedna siła, z którą trzeba się zmagać. Jeszcze jeden potężny gracz, który postanowił wykorzystać mnie jako pionek we własnej rozgrywce, chociaż przecież nic nigdy nie idzie zgodnie z planem. Najpierw organizatorzy igrzysk zrobili ze mnie gwiazdę, a potem pośpiesznie usiłowali dojść do siebie po numerze z trującymi jagodami. Prezydent Snow próbował wykorzystać mnie do stłumienia zarzewia rebelii i w rezultacie każdy mój ruch przyczynia się do wybuchu pożaru. Rebelianci uwięzili mnie w metalowych szczypcach i wyciągnęli z areny, abym została ich Kosogłosem, lecz przeżyli szok, kiedy się okazało, że mogę nie zechcieć skrzydeł. Teraz Coin, ze swoją garścią cennych bomb atomowych i świetnie funkcjonującą państwową machiną, przekonała się, że ma więcej trudności z oswojeniem Kosogłosa niż z jego złapaniem. Ale to właśnie ona najszybciej się zorientowała, że mam własne plany i dlatego nie wolno mi ufać. Pierwsza publicznie napiętnowała mnie jako zagrożenie.” (s. 62).

czwartek, 20 marca 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i koszmarni turyści”

Ach, piękne wakacje na malowniczym Cyprze! Słoneczna pogoda, błękit nieba, plaże, a dla bardziej aktywnych - zabytki do zwiedzania. Byłoby jak w raju, gdyby tylko nie ci turyści: hałaśliwi, pretensjonalni, budzący nawet u spokojnych ludzi mordercze instynkty... Agatha, w myśl zasady: gdzie się ruszy - tam trup, ponownie trafia w sam środek kryminalnych wydarzeń. Teoretycznie ma u swego boku dzielnego mężczyznę do pomocy (ba! nawet dwóch - teoretycznie...), w praktyce: sama musi mierzyć się nie tylko z mordercą (czyhającym także na jej życie), męczącymi turystami, obezwładniającą, upalną pogodą, ale i przeraźliwą samotnością. Czy wyjdzie z tego cało?

sobota, 8 marca 2014

Suzanne Collins „W pierścieniu ognia”

Między pojawieniem się iskry, a rozpaleniem ognia jest zazwyczaj moment oczekiwania i niepewności. Pojawiają się wtedy wątpliwości: czy iskra wystarczy, by języki ognia strzeliły ku niebu, czy sam ogień okaże się pomocny, a może wymknie się spod kontroli i zamieni się w zagrożenie dla życia? Czy jesteśmy gotowi na to, co nam przyniesie i czy bardziej go pragniemy, niż się boimy? Powieść „W pierścieniu ognia” kojarzy mi się właśnie z tym momentem między pojawieniem się iskry, a rozpaleniem ognia. Jednak w moim odczuciu, Suzanne Collins przetrzymuje nas w niepewności odrobinę za długo. Z drugiej strony, jest w tej książce pewien hipnotyczny blask, który sprawił, że znowu (tak, jak przy pierwszym tomie) zaczytałam się do późna w noc. Czym dokładnie uwiodła mnie autorka w drugiej części trylogii „Igrzyska śmierci”, a czym (nieco) rozczarowała?

piątek, 28 lutego 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i śmiertelny ślub”

Ślub to zazwyczaj piękne wydarzenie, pełne radości i wzruszeń. Potrafi być też wydarzeniem bardzo stresującym, zwłaszcza dla tych, którzy popadają w przesadę z perfekcyjnym dbaniem o szczegóły. Wiele rzeczy może pójść niezgodnie z planem: a to welon panny młodej zapali się od romantycznych, dekoracyjnych świec, a to uroczy, mały siostrzeniec połknie obrączki, które miał z gracją wnieść na poduszeczce. Nie mówiąc już o tym, że goście mogą zatruć się tortem weselnym... To wszystko jednak nic, w porównaniu z tym, z czym przyszło zmierzyć się Agacie i Jamesowi. Pierwszy mąż Agathy nie tylko zjawia się żyw i wesół podczas ceremonii zaślubin Raisin i Laceya, ale w sumie niedługo pozostaje żyw - co oczywiście sprawia, że nasi narzeczeni stają się głównymi podejrzanymi o popełnienie morderstwa. Jak poradzą sobie z tą niespodziewaną sytuacją? Będą się na siebie dąsać, czy dzielnie, ramię w ramię, rozpoczną własne poszukiwania sprawcy zabójstwa? A może to jednak jedno z nich? Odpowiedzi na te pytania znajdują się w piątym tomie przygód Agathy Raisin, któremu poświęcony jest ten wpis.

środa, 26 lutego 2014

Suzanne Collins „Igrzyska śmierci”

Katniss Everdeen przed wyruszeniem do Kapitolu, gdzie ma wziąć udział w Głodowych Igrzyskach, dostaje od Madge złotą broszkę z kosogłosem. Ptaki te powstały ze skrzyżowania kosów i głoskułek - te drugie Kapitol stworzył, by podsłuchiwać rebeliantów, jednak ostatecznie podstęp obrócił się przeciwko pomysłodawcy. A kosogłosy stały się dla oficjalnej władzy nieznośnym przypomnieniem porażki, tego jak okpili ją rebelianci. Poza tym, dla Katniss kosogłos ma osobiste znaczenie: jej zmarły ojciec umiał śpiewać razem z kosogłosami, ptaki chętnie powtarzały nucone przez niego melodie (a nie każdego tak wdzięcznie naśladują!). Czy broszka dla Katniss okaże się przynoszącym szczęście talizmanem, ochroną przed niebezpieczeństwem? A może będzie przepowiednią i szesnastoletnia dziewczyna stanie się dla Kapitolu tym, czym kosogłosy - symbolem jego porażki? Czy Katniss zbuntuje się przeciwko władzy i obnaży jej słabości? Właśnie nadarza się okazja, żeby to sprawdzić, ponieważ: „Panie i panowie, Siedemdziesiąte Czwarte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!” (s. 142).

wtorek, 25 lutego 2014

Postscriptum do „Pałacu Snów” Ismaila Kadarego


Jednym z obrazów, który pozostał mi w pamięci po lekturze „Pałacu Snów”, są ośnieżone kopuły Tabir Saraju. Oto moja mała próba, nie tyle oddania piękna tej sceny, co mająca zachować pomysł na lepsze czasy, kiedy to już będę umiała w pełni wyrazić swój zachwyt nad płatkami śniegu, zdobiącymi bladoseledynowe kopuły Pałacu.

niedziela, 23 lutego 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i zmordowani piechurzy”

Pogoda za oknem niemalże wiosenna, aż chce się człowiek wyrwać z czterech ścian i iść na spacer! Dla przyjemności, zdrowia i urody. Aby nabrać gibkości i smukłości po zimowej hibernacji. Gdyby komuś brakowało motywacji do regularnych spacerów to może zapisać się do towarzystwa turystyki pieszej, zwanego dumnie Piechurami z Dembley. Na pewno są w nim wolne miejsca, bo jakby to powiedzieć... trochę ich ostatnio przetrzebiło. Odrobinkę. Samozwańczą, krzykliwą przywódczynię Piechurów, Jessicę Tartnick, ktoś uciszył (na dobre) z pomocą tak prozaicznego narzędzia jakim jest szpadel. A naraziła się nie jednemu, bo miała w zwyczaju nie tylko profanować ciężkimi buciorami pieszego turysty cudze uprawy m.in. rzepaku, ale i deptać po godności innych ludzi. Komu nadepnęła na odcisk najbardziej?

niedziela, 16 lutego 2014

Ismail Kadare „Pałac Snów”

Co Ci się dzisiaj śniło? Może ktoś, kogo znasz, albo wręcz przeciwnie: tajemniczy nieznajomy? Przedziwny splot zdarzeń lub przedmioty pełne symbolicznych znaczeń? Ciekawe, co o Twoim śnie powiedzieliby pracownicy Pałacu Snów. Czy dopuściliby go do Selekcji, gdzie przyjrzano by się mu bardzo uważnie i albo odrzucono jako bez znaczenia (jak oni śmieli tak potraktować Twój piękny sen?!), albo oznakowano jako sen wartościowy? A potem to już „z górki”: sen trafia do Interpretacji, gdzie nie tylko odczytuje (nadaje?) się jego znaczenie, ale przy odrobinie szczęścia, może on stać się Arcysnem i zostać przedstawiony władcy. Pamiętaj, że „jeden taki sen z najważniejszymi znakami ma niekiedy dla władcy o wiele większe znaczenie aniżeli cała armia albo tłum jego dyplomatów” (s. 32). Czekają Cię zaszczyty, nagroda, uściski dłoni, gratulacje i zazdrosne spojrzenia, ... długie przesłuchiwania i godziny weryfikacji Twojego snu - a wychodzi się z nich tylko w jeden sposób. Nie, tego Ci nie życzę. Lepiej dla Ciebie, żeby Twój sen nie był Arcysnem. Niech będzie ważny i piękny - dla Ciebie. Śnij go zanurzony w spokoju...

niedziela, 9 lutego 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i zakopana ogrodniczka”

Po raz trzeci, wraz z Agathą, mamy możliwość poznawania zalet sielskiej, angielskiej wsi. Plus morderstwo, więc z tą sielskością nie ma co przesadzać. Raisin odkrywa w sobie pasję do ogrodnictwa (a raczej: próbuje sobie ją wmówić ;)), ale to nie kojąca zieleń przyrody będzie motywowała ją do działania, ale duch rywalizacji i zazdrość - zzieleniała z zazdrości Agatha postanawia bowiem zamienić zaniedbany ogród w oazę. Czujnym okiem śledzi przy tym poczynania, lubującej się w zielonych ubraniach, Mary Fortune, nowej mieszkanki Carsely. Dużo tej zieleni w tej książce. Zielona jest też jej okładka. Także autorka sprawia wrażenie zupełnie zielonej, jeżeli chodzi o pisanie powieści...

środa, 5 lutego 2014

George Orwell „Rok 1984”

4 kwietnia 1984

Do przyszłości czy przeszłości, do czasów, w których myśl jest wolna, w których ludzie różnią się między sobą i nie żyją samotnie - do czasów, w których istnieje prawda, a tego, co się stało, nie można zmienić.
Z epoki identyczności, z epoki samotności, z epoki Wielkiego Brata, z epoki dwójmyślenia - pozdrawiam was!

Winston Smith*
* Cytat (bez daty i podpisu) pochodzi ze s. 35.

czwartek, 16 stycznia 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i wredny weterynarz”

~Ten tom przygód Agathy Raisin sponsoruje literka „h”~

Hormony naszej drogiej Agathy powodują u niej huśtawki nastrojów - raz angażuje się w śledztwo, żeby być bliżej Jamesa, a za chwilę po to, by o nim nie myśleć. Histerii dostaje też na myśl o hipnotyzującym weterynarzu (ze skłonnością do hazardu), ale czy ma szanse przedrzeć się przez otaczający go harem harpii i zaspokoić swoje hedonistyczne pragnienia? I czy zdąży, zanim ten specjalista od hipiatrii* zostanie odesłany do Hadesu? Poza tym, Agatha podczas swoich poczynań, będzie (jak zawsze) porywcza i hałaśliwa niczym hałastra** oraz subtelna niczym huragan. A jej hoże hycanie spowoduje pewien humorystyczny, hydrauliczny incydent :). Raisin zaskoczy także heroizmem, kiedy znikną jej koty, ale czy znajdzie haka na zbrodniarza i zakończy jego haniebne działanie? I czy happy end i wizja harmonijnego życia przy boku Jamesa to tylko halucynacje? Ciekawi tej historii? To hajda*** do czytania!
*hipiatria = dział weterynarii poświęcony koniom,
**hałastra = zgraja, motłoch,
***hajda = okrzyk ponaglający,

niedziela, 12 stycznia 2014

Ray Bradbury „Kroniki marsjańskie”

W jednym z opowiadań w „Kronikach marsjańskich” pojawia się postać starego mężczyzny, który na emeryturze otworzył stację benzynową na Marsie. Wyznaje on, podczas rozmowy z klientem, że czerwona planeta przypomina mu kalejdoskop. Zmieniające się i zapierające dech w piersiach wzory. Mnie natomiast cała książka Raya Bradbury'ego przypomina kalejdoskop. Wystarczy mały ruch, obrót, odwrócenie strony i przesypują się barwne koraliki tworząc nowy wzór, obrazek, opowiadanie. Do tego, każda kolejna historia jest równie urzekająca, co poprzednia. A wszystkie razem stanowią wciągającą kronikę podboju Marsa przez Ziemian.

czwartek, 2 stycznia 2014

M.C. Beaton „Agatha Raisin i ciasto śmierci”

~Kącik porad kulinarnych Agathy Raisin~
Każda perfekcyjna pani domu wie, że aby zabłysnąć w konkursie na najlepsze wypieki, należy poczęstować jury wyśmienitym, tradycyjnym ciastem domowej roboty. Niekoniecznie własnoręcznej. Można dyskretnie udać się do renomowanej londyńskiej piekarni i zamówić np. zachwycająco lekkie i delikatne w smaku ciasto francuskie nadziewane szpinakiem - idealne na przekąskę o każdej porze dnia. Przed zaniesieniem na konkurs, ciasto powinno się wypakować z firmowego opakowania i celowo niezdarnie owinąć cienką folią (żeby wyglądało bardziej domowo). I koniecznie podpisać je własnym nazwiskiem. Szanse na wygraną można wzmocnić przekupując jurora wystawnym obiadem w drogiej restauracji, tudzież stosując inne metody manipulacji i szantażu. Aby zwalić sędziego z nóg (dosłownie) „swoim” wypiekiem należy wzbogacić nadzienie odrobiną trucizny. Bon appétit!