piątek, 8 sierpnia 2014

Jeffery Deaver „Kolekcjoner Kości”

Kolekcjoner Kości przyjrzał się jej wystającemu obojczykowi. Podczas gdy inni mężczyźni patrzyliby na jej piersi, on wpatrywał się w mostek z odchodzącymi od niego - jak kończyny pająka - żebrami.
- Co robisz? - zapytała, wciąż oszołomiona po uderzeniu w głowę.
Kolekcjoner przyjrzał się jej uważnie, ale nie zwrócił uwagi, że jest młodą anorektyczką; że ma zbyt szeroki nos i zbyt pełne usta oraz skórę o barwie brudnego piasku. Pod tymi niedoskonałościami widział nieskończone piękno szkieletu. 
Dotknął jej skroni, lekko przycisnął. Nie pozwól, aby była złamana. Proszę...” (s. 214)
  
◊◊◊
  
1. Przód okładki z ilustracją
Dariusza Kocurka.
Jest to pierwszy tom serii książek, w których głównymi bohaterami są Lincoln Rhyme i Amelia Sachs. On jest sparaliżowanym (poniżej szyi - z wyjątkiem jednego palca lewej ręki) byłym kryminalistykiem, specjalistą od przeszukiwania miejsc przestępstw. Ona to młoda policjantka z przeniesieniem do wydziału spraw publicznych, która jeszcze nie wie, że pisana jest jej zupełnie inna kariera ;) Spotykają się przy sprawie seryjnego mordercy, tytułowego Kolekcjonera Kości (podgląd na jego idée fixe macie we wstępie), który wciąga nowojorską policję do perfidnej gry o życie porwanych ludzi. Podczas śledztwa Amelia staje się „oczami i nogami” Lincolna, ponieważ według jego instrukcji zbiera dowody z kolejnych miejsc przestępstw. Znam kilka tomów z tej serii i przyznam, że akurat ten do moich ulubionych nie należy; po dobrych sześciu latach od pierwszego spotkania z „Kolekcjonera Kości” oceniłam go tak samo, jak wtedy - na 3/5. Książka ma swoje plusy i minusy, ale warto po nią sięgnąć jeśli planuje się dłuższą znajomość z duetem Rhyme & Sachs, ponieważ jest dobrym wprowadzeniem do serii, przybliża postacie, tłumaczy zasady, którymi kieruje się w pracy z dowodami Lincoln. I pomimo swoich wad, jest wciągająca, więc nie pojawia się uczucie zawahania przy pytaniu: „czy zacząć czytać kolejny rozdział?” :)
  
2. Krótka informacja o fabule.
Zaletą tej książki jest trzymające w napięciu polowanie na seryjnego mordercę. Kolekcjoner Kości podrzuca policji wskazówki dotyczące kolejnych ofiar, na które zastawie śmiertelne pułapki, więc dodatkowo pojawia się presja czasu: czy zdąży się je uratować zanim będzie za późno? Dodam, że akcja poprowadzona jest logicznie, motywy mordercy są wiarygodne, a zakończenie mnie zaskoczyło - nawet potrójnie :) W opisie Lincolna Rhyme'a, autor nawiązuje do umiejętności Sherlocka Holmesa, co też jest miłym akcentem: „Kryminalistyk jest człowiekiem renesansu. Musi znać botanikę, geologię, balistykę, medycynę, chemię, literaturę, inżynierię.” (s. 115) - Rhyme podczas czynnej służby miał spory wkład w tworzenie baz danych z próbkami różnych materiałów porównawczych. Jednak co do opisów analizy śladów - to uważam, że są trochę zbyt szczegółowe, a przynajmniej mnie niespecjalnie interesowały te wszystkie kosmiczne urządzenia oraz techniki (mała próbka dla przykładu: „- Zastosuj DFO lub ninhydrynę. Potem naświetl nigiem./ - Czym? - zapytał Banks./ - Laserem neodymowo-itrowo-glinowym.” (s. 117) ;)), ale ja należę do czytelników, których bardziej interesują procesy umysłowe, dedukcja niż np. metoda gradientowa.
  
3. Przykładowa strona
„Kolekcjonera Kości”.
Podobało mi się za to nawiązanie do najstarszych miejsc Nowego Jorku,  przeszłości miasta. Kolekcjoner Kości fascynuje się historią dawnego mordercy, Jamesa Schneidera (ukradł nawet książkę z biblioteki z rozdziałem mu poświęconym ;)), a poza tym miewa dziwne halucynacje: obraz współczesnego Nowego Jorku miesza mu się z migawkami przeszłości, nagle dostrzega ludzi ubranych w stroje sprzed stu lat, powozy mknące po ulicach - zresztą o własnym samochodzie zdarza mu się pomyśleć: „Pojedzie powozem... fordem sedanem” (s. 106), a na policjantów mówi „konstable”. Jak zostało to ciekawie zauważone: „Unosił się w czasie - o dzień, pięć lat, sto, dwieście - jak uschły liść na wietrze.” (s. 105). I przy okazji mogę zahaczyć o kolejną wadę książki, czyli pseudogłębokie myśli. Uważam, że najlepiej wyszedł autorowi wątek kryminalny, opis śledztwa, a to wszystko co poza to wychodzi, a co pewnie miało budować tło opowieści, trąci jednak pewną pretensjonalnością. Kilkakrotnie padają sformułowania, którym towarzyszy atmosfera złotej myśli, ale jak się nad nimi chwilę zastanowić, to okazują się po prostu kolejnymi sloganami. Np. Amelia Sachs ma swoje motto: „gdy się poruszasz, nie dopadną cię” - eee... bo ja wiem? Kolekcjoner Kości powtarza za to swoją bzdurę (jego przynajmniej usprawiedliwia jakoś stan psychiki): kości są wieczne, mięśnie się starzeją, a kości są młode - no momencik, kości też się starzeją, co prawda specjalistką nie jestem, ale chyba większa łamliwość/trudność zrastania się kości u ludzi starszych jest na to dowodem?
  
4. Parę słów o autorze.
Moje największe zastrzeżenia budzi to, że książka sprawia wrażenie napisanej według wzorca. Chciałam napisać, że to podręcznikowy przykład... ale słabo mi idzie rozpoznawanie gatunków, więc nie wiem dokładnie, czego to przykład. Anglojęzyczna Wikipedia nazywa „Kolekcjonera Kości” crime fiction, polska jest dużo bardziej wylewna: powieść kryminalna, powieść sensacyjna i thriller {jak już to chyba powinno być „crime thriller”?}. Ja chyba uproszczę sobie sprawę i ten typ książek będę nazywała „kryminalnymi współczesnymi” - skupiają się na sprawie jakiegoś przestępstwa, a określenie „współczesna” odnosi się nie tylko do czasów i używanych technologii, metod śledczych, ale i występowania wątków sensacyjnych oraz elementów thrillera (czyli dreszczowca po naszemu - polski to taki ładny język :)). ...O, teraz zauważyłam, że na zdjęciu obok jest określenie „thriller psychologiczny” - za dużo szczęścia, jak dla mnie i nawet nie będę próbowała zrozumieć, co ten termin oznacza... Wracając do powieści Jeffery'ego Deavera, mamy tu wszystko, czego na dobrą sprawę można było się spodziewać (zwłaszcza po historii made in U.S.A.). Sami zdecydujcie, czy odpowiada Wam taki zestaw:
- główny bohater - kryminalistyk po przejściach (prawie całkowity paraliż po wypadku w pracy; rozwód; myśli samobójcze), ma raczej trudny charakter   
- policjantka - też z bagażem wspomnień, do tego z zamiłowaniem do szybkich samochodów i skłonnością do autoagresji, była modelka - ale nie bójcie się chłopcy: ma duży biust i kształtne biodra, ruda   
- w skład ekipy policjantów wchodzi także: ktoś doświadczony, huraoptymistyczny młodzik, a także policjanci o wyglądzie twardzieli, ale umiejący rozmawiać ze świadkami     
- żmudne badanie śladów urozmaicane genialnymi przebłyskami intelektu   
- pojawia się konflikt interesów na linii policja - FBI   
- kilka ofiar - części z nich nie udaje się uratować, co podbija dramaturgię, natomiast pozostała część zostaje wyrwana z objęć śmierci w ostatniej chwili     
- zagrożone życie dziecka przeszywa bólem twarde serca policjantów i wzmacnia ich zapał i determinację w polowaniu na mordercę   
- atak na policjanta prowadzącego śledztwo   
- ktoś ma jakąś fobię i będzie musiał ją pokonać   
- efektowna, szybka jazda samochodem po mieście   
- nagie kobiece oraz męskie ciało (rozłącznie) i oczywiście tylko to pierwsze musi być opisane z podtekstem erotycznym (tak, wywróciłam przy tym ostentacyjnie oczyma ;))   
- morderca zwodzi policję, kilkakrotnie umyka, co nakręca złość stróżów prawa   
- zwątpienie, zdrada i powrót syna marnotrawnego   
- seryjny morderca opisany z pewną egzaltacją, jakby był bardziej inteligentny np. od kogoś, kto zabił „tylko” raz   
- na podstawie książki powstał film (z Denzelem Washingtonem w roli Lincolna (zamieniłabym go na Samuela L. Jacksona!) i Angeliną Jolie jako Amelią (dlaczego nie przefarbowali jej włosów na rudo?!))   
  
5. Tył okładki, czyli niespodzianka:
wielkie zdjęcie autora.
Wydanie książki oceniłam na 3/5. Okładka (patrz zdjęcie nr 1.) ma nawet ładną kolorystykę, złocone litery (fotografia poniżej) i rysunek pasujący do treści. W sumie nie jest zła, ale jednak bardzo przewidywalna. Chyba można nazwać ją typową dla tego gatunku książek - ja niestety za typowymi okładkami nie przepadam, niezależnie od gatunku literackiego. Trochę rozbawił mnie tył książki (widoczny na zdjęciu obok) czyli fotografia Jeffery'ego Deavera na całą stronę - ciekawa alternatywa dla durnych cytatów i polecanek ;) Do tego ten uśmieszek autora jest taki trochę prowokacyjny, jakby mówił „będziesz się tak gapił, czy przeczytasz książkę?” :D Wspomnę jeszcze o drobiazgu, który w książkach mnie irytuje i tutaj też się pojawia: brak podania kolejności tytułów serii. Na początku jest co prawda spis wydanych książek (także innych autorów), ale nie ma tam wymienionych wszystkich tomów i te dotyczące duetu Rhyme & Sachs nie są oddzielone od innych cykli Deavera, więc ktoś spragniony przygód tej konkretnej dwójki bohaterów może się nadziać na coś zupełnie z nimi nie związanego :/ Obecnie łatwo znaleźć informacje o tytułach serii w internecie, ale kilka lat temu, kiedy nie miałam jeszcze stałego dostępu do wirtualnego świata, połapanie się w chronologii wydania powieści nie było takie łatwe - pamiętam moją ówczesną irytację.
  
6. Złocone litery rozświetlone lipcowym słońcem.
  
  
autor: Jeffery Deaver
tytuł: Kolekcjoner Kości
tytuł oryginalny: The Bone Collector
tłumaczenie: Konrad Krajewski
wydawca: Prószyński i S-ka
miejsce i rok wydania: Warszawa 2008
oprawa: miękka ze skrzydełkami
wymiary: 20,2 × 14,2 × 2,5 cm
liczba stron: 376
waga: 358 g
cena: 29,90 zł
moja ocena treści: 3/5
moja ocena wydania: 3/5
  
PS Muszę przyznać, że ten akapit z opisem biżuterii biednych dzieci wyjątkowo utkwił mi w pamięci (nie wpadłabym na takie wykorzystanie końskiego włosia): „Dziewczynka, mieszkając w osławionej dzielnicy Hell's Kitchen, wyszła z domu, aby wyrwać włosy z końskiego ogona. Padłe zwierzęta bardzo często znajdowano na ulicach tej bardzo biednej dzielnicy miasta. Dzieci robiły z końskiego włosia pierścionki i bransoletki - jedyne ozdoby, na jakie mogły sobie pozwolić.” (s. 244).

5 komentarzy:

  1. Najpierw przecytałam książkę, a później obejrzałam film :). Książka była lepsza, chociaż nie jestem
    wielką fanką Jeffery'a Deaver'a.

    Jeśli chcesz wziąć udział w kolejnym wyzwaniu czytelniczym to zapraszam do mnie na bloga. Proszę o zagłosowanie w ankiecie (po prawej stronie). aby wybrać wyzwanie z 5 moich pomysłów.
    Mój blog jest nowy i nie przeczę, że próbuję przyciągnąć do siebie jak najwięcej osób. Dlatego postanowiłam utworzyć wyzwanie. Mam nadzieję, że mi w tym pomożesz :)

    Mój blog: http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że film kiedyś widziałam, ale mało z niego pamiętam, więc trudno mi ocenić co lepsze - ale bardzo rzadko się zdarza, żeby bardziej podobał mi się film od książki :)

      Życzę powodzenia w rozwoju bloga, chociaż przyznam, że nie jestem zwolenniczką tego typu promowania się.

      Usuń
  2. Książka jest od dłuższego czasu na mojej liście książek do przeczytania, ale wciąż odkładam ją na później. Będę musiała to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może teraz warto po nią sięgnąć? Nie tylko dlatego, że to dobra propozycja na lato i wakacje/urlop, ale - o ile dobrze pamiętam - to fabuła dzieje się w sierpniu :)

      Usuń
    2. To muszę się pospieszyć, żeby zdążyć przeczytać jeszcze w tym miesiącu :)

      Usuń