Witajcie w Nowym Roku! :D Naprawdę kusiło mnie, żeby uraczyć Was dziś podsumowaniem ubiegłego, 2014 roku i stosikiem książek, które dostałam od Gwiazdora pod choinkę, ale gdzieś tak w połowie stycznia (już roku bieżącego oczywiście) usunęłam bezpowrotnie zarówno zdjęcia wspomnianych książek, jak i roboczy wpis (pisanie szło mi jak krew z nosa...), więc niestety musicie obejść się smakiem, a ja z kolei zmuszona jestem zabawić Was inaczej - z pomocą kolejnej, tajemniczej mapki. Ktoś już wie z jakiej pochodzi ona książki?
Najpierw ogólny plan opactwa, w którym dzieją się wydarzenia opisane w książce:
Muszę przyznać, że ta mapka całkiem nieźle się prezentuje (chociaż do jej jakości w moim wydaniu książki mam małe zastrzeżenia) i co ważne była pomocna podczas czytania, ułatwiła mi przestrzenne wyobrażenie sobie miejsca wydarzeń. Ciekawi mnie jednak, dlaczego w jej opisie, widocznym z lewej strony, nie uwzględniono wszystkich liter możliwych do znalezienia na planie. Np. nad kuźnią (oznaczoną „R”, znajdującą się w prawym, dolnym narożniku zdjęcia) jest budynek z czymś, co wygląda jak „Q”, wyżej są kolejne dwa budynki z jakimiś literami-bazgrołami (?), a potem stajnie („N”) i obory („M”). Wychodzi mi na to, że w opisie planu opactwa uwzględniono tylko te budynki, w których dzieje się akcja książki. Trochę szkoda, bo irytuje mnie, że nie wiem, co oznacza to cholerne „Q”! ;) A może mam zwidy i dopatruję się liter tam, gdzie ich nie ma?...
Szukałam w Internecie, jak ta mapka wygląda w książkach wydanych w innych językach i na wszystkich zdjęciach jakie znalazłam, opis planu ograniczał się do tych samych liter, więc chyba ta niepełność legendy to założenie autora, a nie wada polskiego tłumaczenia.
Powyżej, wspominając kuźnię, piszę o „prawym, dolnym narożniku zdjęcia”, a pewnie ładniej by brzmiało, gdybym napisała „południowo-wschodni narożnik opactwa” - północ jest u góry zdjęcia, wskazuje ją (chyba) ten glut w prawym, górnym narożniku zdjęcia ;)
Odłóżmy jednak te moje literowo-przestrzenne dywagacje na bok, bo oto ciąg dalszy zagadki, czyli plan jednego z pięter Gmachu („A” na planie opactwa):
I tak, to jest labirynt ^_^ A nawet zdradzę Wam więcej: to plan biblioteki-labiryntu - czy może być coś lepszego?! Mam wrażenie, że to jeden z ciekawszych labiryntów, jeśli nie najciekawszy, z jakim miałam styczność, ponieważ bardzo podoba mi się zasada, według jakiej został on zaplanowany. Podoba mi się ona podwójnie: pasuje do fabuły, do postaci, które tworzyły ów labirynt oraz po prostu pełna podziwu jestem dla autora książki, że wpadł na taki fajny pomysł. Tego, jak nie zabłądzić w tej bibliotece Wam nie zdradzę, ale mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się napisać więcej o książce, która pomoże znaleźć Wam drogę - nawet jeśli zamarzycie o samym końcu Afryki :)
PS Nie umiem powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny wpis, ale bądźcie cierpliwi, bo póki co nie zamierzam rezygnować z bloga. Ostatnią przeczytaną książkę opisałam w listopadzie - od tego czasu czytanie kolejnych tytułów szło mi nawet dobrze, chociaż jak widać z pisaniem było gorzej. Najpierw dopadł mnie jakiś dół, który rzucił cień także na moją chęć pisania, doszło do tego znużenie blogosferą, a niedobór światła słonecznego nie pomagał. Jak już na początku lutego zaczęłam odzyskiwać energię, to przydarzył mi się „wypadek” w postaci nowej pracy, czego skutkiem było nie tylko drastyczne zmniejszenie się wolnego czasu, ale i zwiększenie uczucia niewyspania - nie pomaga to w czytaniu, o pisaniu oczywiście nie wspominając. Liczę, że w najbliższych miesiącach wyjaśni/unormuje się sprawa z pracą i nauczę się lepiej funkcjonować z nowym planem dnia, że - jak to sobie powtarzam - złapię dobry rytm dnia. Jeżeli chodzi o bloga, to w pierwszej kolejności skupię się na obecnie czytanych książkach, ale planuję też wrócić do rzeczy przeczytanych od listopada ubiegłego roku - początkowo miałam po prostu o nich nie wspominać, ale łapię się na tym, że o każdej z tych książek chciałabym jednak coś napisać. Poza tym, coś mi się widzi, że będę miała trochę refleksji na temat: jak znaleźć czas na książki - więc pewnie popełnię też o tym mały wpis. Tak więc: do napisania - oby jeszcze w tym roku! ;P
PS2 Za pieniądze z pierwszej wypłaty w nowej pracy kupiłam sobie, na pamiątkę owej chwili, książkę „Stracone złudzenia” Honorego de Balzaca z pięknie wydanej serii „Perły literatury” wydawnictwa Bellona. Książkę miałam na liście odkąd pojawiła się w zapowiedziach, ale zdecydowałam się ją kupić właśnie teraz nie tylko dlatego, że czekałam na ten zakup z niecierpliwością, ale też trochę pod wpływem poczucia uroczej ironii chwili z małym posmakiem „wisielczego poczucia humoru”, które ogarnęły mnie pod wpływem tytułu powieści ;) Uważam jednak, że to całkiem zdrowo stracić raz po raz parę złudzeń, zwłaszcza na swój temat - byle tylko nie tracić nadziei. Więc: tak, mam nadzieję, że uda mi się znaleźć czas, aby przeczytać te 688 stron dzieła pana Balzaca i podzielić się z Wami opinią na ich temat :)
◊◊◊
Najpierw ogólny plan opactwa, w którym dzieją się wydarzenia opisane w książce:
Muszę przyznać, że ta mapka całkiem nieźle się prezentuje (chociaż do jej jakości w moim wydaniu książki mam małe zastrzeżenia) i co ważne była pomocna podczas czytania, ułatwiła mi przestrzenne wyobrażenie sobie miejsca wydarzeń. Ciekawi mnie jednak, dlaczego w jej opisie, widocznym z lewej strony, nie uwzględniono wszystkich liter możliwych do znalezienia na planie. Np. nad kuźnią (oznaczoną „R”, znajdującą się w prawym, dolnym narożniku zdjęcia) jest budynek z czymś, co wygląda jak „Q”, wyżej są kolejne dwa budynki z jakimiś literami-bazgrołami (?), a potem stajnie („N”) i obory („M”). Wychodzi mi na to, że w opisie planu opactwa uwzględniono tylko te budynki, w których dzieje się akcja książki. Trochę szkoda, bo irytuje mnie, że nie wiem, co oznacza to cholerne „Q”! ;) A może mam zwidy i dopatruję się liter tam, gdzie ich nie ma?...
Szukałam w Internecie, jak ta mapka wygląda w książkach wydanych w innych językach i na wszystkich zdjęciach jakie znalazłam, opis planu ograniczał się do tych samych liter, więc chyba ta niepełność legendy to założenie autora, a nie wada polskiego tłumaczenia.
Powyżej, wspominając kuźnię, piszę o „prawym, dolnym narożniku zdjęcia”, a pewnie ładniej by brzmiało, gdybym napisała „południowo-wschodni narożnik opactwa” - północ jest u góry zdjęcia, wskazuje ją (chyba) ten glut w prawym, górnym narożniku zdjęcia ;)
Odłóżmy jednak te moje literowo-przestrzenne dywagacje na bok, bo oto ciąg dalszy zagadki, czyli plan jednego z pięter Gmachu („A” na planie opactwa):
I tak, to jest labirynt ^_^ A nawet zdradzę Wam więcej: to plan biblioteki-labiryntu - czy może być coś lepszego?! Mam wrażenie, że to jeden z ciekawszych labiryntów, jeśli nie najciekawszy, z jakim miałam styczność, ponieważ bardzo podoba mi się zasada, według jakiej został on zaplanowany. Podoba mi się ona podwójnie: pasuje do fabuły, do postaci, które tworzyły ów labirynt oraz po prostu pełna podziwu jestem dla autora książki, że wpadł na taki fajny pomysł. Tego, jak nie zabłądzić w tej bibliotece Wam nie zdradzę, ale mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się napisać więcej o książce, która pomoże znaleźć Wam drogę - nawet jeśli zamarzycie o samym końcu Afryki :)
PS Nie umiem powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny wpis, ale bądźcie cierpliwi, bo póki co nie zamierzam rezygnować z bloga. Ostatnią przeczytaną książkę opisałam w listopadzie - od tego czasu czytanie kolejnych tytułów szło mi nawet dobrze, chociaż jak widać z pisaniem było gorzej. Najpierw dopadł mnie jakiś dół, który rzucił cień także na moją chęć pisania, doszło do tego znużenie blogosferą, a niedobór światła słonecznego nie pomagał. Jak już na początku lutego zaczęłam odzyskiwać energię, to przydarzył mi się „wypadek” w postaci nowej pracy, czego skutkiem było nie tylko drastyczne zmniejszenie się wolnego czasu, ale i zwiększenie uczucia niewyspania - nie pomaga to w czytaniu, o pisaniu oczywiście nie wspominając. Liczę, że w najbliższych miesiącach wyjaśni/unormuje się sprawa z pracą i nauczę się lepiej funkcjonować z nowym planem dnia, że - jak to sobie powtarzam - złapię dobry rytm dnia. Jeżeli chodzi o bloga, to w pierwszej kolejności skupię się na obecnie czytanych książkach, ale planuję też wrócić do rzeczy przeczytanych od listopada ubiegłego roku - początkowo miałam po prostu o nich nie wspominać, ale łapię się na tym, że o każdej z tych książek chciałabym jednak coś napisać. Poza tym, coś mi się widzi, że będę miała trochę refleksji na temat: jak znaleźć czas na książki - więc pewnie popełnię też o tym mały wpis. Tak więc: do napisania - oby jeszcze w tym roku! ;P
PS2 Za pieniądze z pierwszej wypłaty w nowej pracy kupiłam sobie, na pamiątkę owej chwili, książkę „Stracone złudzenia” Honorego de Balzaca z pięknie wydanej serii „Perły literatury” wydawnictwa Bellona. Książkę miałam na liście odkąd pojawiła się w zapowiedziach, ale zdecydowałam się ją kupić właśnie teraz nie tylko dlatego, że czekałam na ten zakup z niecierpliwością, ale też trochę pod wpływem poczucia uroczej ironii chwili z małym posmakiem „wisielczego poczucia humoru”, które ogarnęły mnie pod wpływem tytułu powieści ;) Uważam jednak, że to całkiem zdrowo stracić raz po raz parę złudzeń, zwłaszcza na swój temat - byle tylko nie tracić nadziei. Więc: tak, mam nadzieję, że uda mi się znaleźć czas, aby przeczytać te 688 stron dzieła pana Balzaca i podzielić się z Wami opinią na ich temat :)
Jeden rzut okiem i tak, jestem pewna. W dodatku słowo "opactwo" i wszystko jasne. Przez książkę nie przebrnęłam, a tytułu zdradzać nie będę, zabawy nie chcę pozostałym psuć. :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo myślałam żeby zasłonić to słówko "opactwo" (albo obciąć całą legendę mapki) i chociaż trochę utrudnić, ale doszłam do wniosku, że Gmach ma tak charakterystyczny kształt, że kto raz go widział, to skojarzy i chyba się nie pomyliłam w tych moich przypuszczeniach ;)
UsuńProste, to harry potter 3 a mapka to hogwart.
OdpowiedzUsuńProste jak mój kręgosłup, ale to na pewno nie jest Harry nr 3, bo przeczytałam tylko pierwszy tom :)
UsuńUot? Nie Harry? Ja hp zacząłem od 3ciej, ale z czasem nadrobiłem i początek. Nie wiem, co to za książka, ale na pewno w niej gra Szon Konery.
OdpowiedzUsuńUch, naprawdę liczę, że trafi mi się w końcu jakaś trudna mapka, nad którą będziesz musiał się nagłowić ;)
UsuńCzyżbyś zaliczał się do fanów HP?
Nie, nie trafi Ci się. Ten świat nie ma już przede mną żadnych tajemnic :)
OdpowiedzUsuńNo to wjechałeś mi na ambicję, ale jak się nie trafi to wiesz co? Sama namaluję mapkę jakiejś krainy z odmętów własnej wyobraźni i na pewno tego nie zgadniesz. Ha! :)
UsuńPhi, wtedy po prostu będę twierdził, że taka sama mapka była w dawno zapomnianej książce i, podświadomie co prawda, ale popełniłaś plagiat :p
OdpowiedzUsuńPodły jesteś! Chyba zaczynam rozumieć, jak czuł się wilk w tej radzieckiej kreskówce, bo mam ochotę zacisnąć łapę w piąstkę i zawyć "nu zajac, pagadi"!
UsuńTo prawda, taki jestem :)
OdpowiedzUsuńZostałeś nominowany do Liebser blog awards. Jeśli chcesz, weź udział w zabawie :)
OdpowiedzUsuńhttp://slowniksztuki.blogspot.com/2015/04/liebser-blog-award-1.html
Za nominację dziękuję, ale nie skorzystam - przynajmniej na razie, bo pisanie czegokolwiek niezbyt dziarsko mi ostatnio idzie.
Usuń