czwartek, 27 lutego 2025

Patricia Briggs „Zew Księżyca”

Mercedes Thompson wiedzie sobie spokojne życie pracując jako mechaniczka specjalizująca się w naprawie volkswagenów. Jednym ze stałych klientów jest jej przyjaciel Stefan, który jako fan Scooby-Doo jeździ furgonetką pomalowaną tak, jak ta znana z kreskówki. Po pracy, Mercy wraca do swojej przyczepy, gdzie czeka na nią kotka Medea; w wolnych chwilach lubi droczyć się z przystojnym sąsiadem, Adamem. I kiedy pewnego dnia do jej warsztatu trafia młody chłopak potrzebujący pomocy, wplątujący ją w sprawę nielegalnego testowania nowych narkotyków na wilkołakach (!), a także w walki, porwania i spiski sięgające prawdopodobnie najwyższych szczebli (choć niekoniecznie rządowych...), to Mercy może i jest trochę zaskoczona, ale nie zdziwiona i na pewno jest gotowa do akcji. Bowiem jako zmiennokształtna kobieta mogąca przyjmować postać kojota, niejedno już w życiu widziała. Wychowała się wśród wilkołaków, ba!, jej przystojny sąsiad jest Alfą, czyli przywódcą lokalnego stada wilkołaków; przyjaciel Stefan jest stuprocentowym wampirem i nieobca jej jest też znajomość gremlinów, czy czarownic. Zdecydowanie, lepiej z nią nie zadzierać.
 
◊◊◊ 
 
W serii z Mercedes Thompson ukazało się dotychczas w Polsce 13 z 14 dostępnych tomów, w swojej kolekcji mam pierwsze 10 tomów, z czego 9 przeczytanych. Zdecydowałam się na powtórkę serii nie tylko dlatego, że w końcu mam okazję przeczytać te książki w kolejności chronologicznej, ale przyznaję, iż mam także „ukryty” motyw, czyli próbuję zracjonalizować sobie decyzję o porzuceniu tej serii – ponieważ, przy całej mojej ogromnej sympatii do niej, ostatnie tomy, które czytałam, rozczarowywały mnie w podobny sposób. Po ponownym przeczytaniu „Zewu Księżyca”, zaczęłam się jednak zastanawiać, czy ta moja racjonalizacja nie skończy się nerwowym dokupieniem brakujących tomów, bo chociaż dostrzegam w książce zalążki wad całej serii, to jednocześnie przypomniałam sobie, dlaczego wciągnęłam się w przygody Mercy za pierwszym razem... Niech to.
 
1. Przykładowa strona „Zewu Księżyca”.
Mocną stroną stylu Briggs jest czytelna i angażująca akcja, dobre tempo, logiczne następstwa. Uważam, że „Zew Księżyca” ma porządny szkielet całej opowieści. Z mojego punktu widzenia, brakuje jednak lepszego „wypełnienia”, głębi świata przedstawionego. Podoba mi się pomysł autorki na podkręcenie współczesnej nam rzeczywistości przez dodanie fantastycznych istot, ale po prostu chciałabym żeby potencjał tego pomysłu był bardziej i lepiej literacko rozwinięty, żeby to była pełnokrwista i pełnowymiarowa powieść... Doceniam zaangażowanie pisarki i pewne przemyślane szczegóły. Podoba mi się to, w jakim momencie historii się znajdujemy, to znaczy ujawnili się pomniejsi nieludzie (wraz z rozwojem technologii coraz trudniej się ukrywać), ci niegroźni, żeby nie straszyć ludzi. Trwa dyskusja nad ujawnieniem się wilkołaków. Co do tych ostatnich, to dowiadujemy się wielu zasad ich funkcjonowania i choć wolałabym, żeby mniej to wszystko bazowało na fałszywym założeniu, że wilkami rządzi samiec alfa (prawdziwe watahy działają bardziej na zasadzie grup rodzinnych...), to trudno odmówić autorce logiki i spójności w ukazywaniu wilkołaków. I muszę przyznać, że nawet broni tej całej gadki o „dominacji Alfy” przez dodanie magii Alfy, która wpływa na członków stada także pozytywnie (więc nie mamy tu dominacji dla samej dominacji). I oczywiście jest jeszcze Mercy, która tak uroczo udowadnia Adamowi, że nie będzie nią rządził, czym troszkę rozbija tę jego „alfowatość” ;) 
 
Warto w tym momencie zaznaczyć, że pomimo tego, że w książce pojawia się ten odpychający i męczący temat „samca alfy” to jest on naprawdę niewinnie potraktowany w porównaniu z tym, jak obecnie (zarówno w książkach, jak i życiu realnym) jest on wykorzystywany, rozwijany i wykoślawiany. Poza tym: nie, nie mamy tu zakamuflowanego stylistyką urban fantasy kiepskiego porno (w ogóle nie ma scen erotycznych), gloryfikowania przemocy w związku itp. bredni. Poczułam, że muszę to zaznaczyć, bo widzę, jakie tytuły są na listach bestsellerów, a ilustracja na okładce „Zewu...” nie pomaga... 
 
Zaskoczyło mnie pozytywnie, że w pewnym momencie, po krótkiej walce, Mercy rozmawia z przeciwnikami, kiedy okazuje się, że mają wspólny cel. To taka zwykła rzecz, a tak często nieobecna w kulturze popularnej: postacie potrafią rozmawiać ze sobą. Poza akcją w książce mamy też opisane relacje, co prawda trójkąt miłosny dopiero się zarysowuje (bo oczywiście jest trójkąt miłosny, książka debiutowała w 2006 roku i nie jest wolna od piętna „schematów początku XXI wieku” ;)), ale za to dowiadujemy się o wspólnej przeszłości Mercy i Samuela, czy o trudnej relacji wilkołaka Warrena z jego partnerem nie-wilkołakiem Kyle’em (tu też Mercy a.k.a. Nikt Nie Będzie Mi Rozkazywał ratuje sytuację ;)). W sumie gdybym miała opisać „Zew Księżyca” dwoma słowami to byłyby to „akcja” i „relacje”. Koniec końców twój miecz będzie zabijał jest to dobry pierwszy tom serii, wprowadzenie do świata i przygód Mercedes. 
 

 

autor: Patricia Briggs

tytuł: Zew Księżyca

tytuł oryginalny: Moon Called

tłumaczenie: Ilona Romanowska

seria: Seria z Mercedes Thompson (tom 1)

wydawca: Fabryka Słów

miejsce i rok wydania: Lublin - Warszawa MMXVII (wydanie III)

ISBN: 978-83-7964-223-6

projekt okładki: black gear Paweł Zaręba

(ilustracja na okładce: Dan Dos Santos)

oprawa: miękka

wymiary: 20,5 × 12,5 × 2,8 cm

liczba stron: 424

waga: 349 g

cena: 39,90 zł

moja ocena treści: 4/5

moja ocena wydania: 2/5
 
PS1 W książce nie ma załączonej mapki, ale jest ona dostępna na stronie autorki: https://www.patriciabriggs.com/books/tricitiesMap.shtml . Nie jest ona niezbędna do zrozumienia treści, ale warto zerknąć, zwłaszcza, gdy tak jak ja, lubicie mieć dobre wyobrażenie przestrzeni fabuły danej książki. 
 
PS2 Oto jest pytanie: „samiec alfa”, czy „samiec Alf”? ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz