czwartek, 25 września 2014

Bram Stoker „Gość Draculi”

Po przeczytaniu „Draculi” odczuwałam pewien niezaspokojony głód (właściwiej byłoby: „pragnienie”, he he ;)) - tzn. powieści niczego nie brakowało, ale nie chciałam jeszcze rozstawać się z autorem. I wtedy przypadkowo trafiłam w Internecie na informację o tym zbiorze opowiadań, czyli na „Gościa Draculi”! Przeczytałam kilka zachęcających opinii (różne osoby podawały odmienne opowiadania jako ulubione, ale wszystkie zgadzały się, że cały zbiór trzyma poziom) i postanowiłam ugościć „Gościa...” na małym tête-à-tête w sypialni. Czy była to dobra decyzja, a może między nami zapadła bardzo niezręczna cisza?
    
◊◊◊
    
1. Autorką opracowania graficznego jest
Małgorzata Wojnowska-Sobecka.
Była to bardzo dobra decyzja :) Jest to pierwszy, pełny przekład tej książki na język polski; w skład zbioru wchodzi dziewięć opowiadań (ich tytuły znajdziecie pod koniec tego wpisu) o zróżnicowanej tematyce, chociaż oczywiście wszystkie łączy to, że mają w sobie dodatek grozy. Nie radzę sugerować się tym, że na okładce pojawia się nazwisko hrabiego o przerośniętych kłach - nie w każdym utworze groza związana jest z występowaniem zjawisk nadprzyrodzonych, czy istot fantastycznych. Zresztą to jest właśnie interesujące, jak autor potrafił pozornie normalnym historiom nadać niezwykły klimat poprzez umiejętnie budowane napięcie oraz wykorzystanie w utworach silnych emocji takich jak np. strach, nienawiść, chęć zemsty. „Powrót Abla Behenny” polecam w szczególności wszystkim miłośnikom motywu trójkąta miłosnego, który - z tego, co się orientuję - w popularnych obecnie książkach młodzieżowych wykorzystywany jest zupełnie bez polotu. Bram Stoker wprawnie pokazał w tym opowiadaniu, jak tragicznie może skończyć się igranie z uczuciami oraz jak przyjaźń potrafi zmienić się w pełną nienawiści rywalizację. Do tego pojawiają się jeszcze szczegóły podkręcające konkurencję (pomysł chciwej mamuśki panny na wydaniu, żeby obaj kandydaci złożyli się na dom i majątek dla pary młodej) lub potęgujące wymowę czynów (podwójne znaczenie foczych jaskiń). Po prostu: patrzcie i podziwiajcie drogie dzieci, jakie cuda można ulepić z trójkąta! Z kolei „Ruchome piaski” to przykład opowieści, w której najbardziej przerażające okazuje się to, co wytłumaczalne, chociaż po drodze do finału padają nawiązania do teorii sobowtórów (Die Doppelganger - dla miłośników języka niemieckiego ;)), czyli ludzi, „którzy wiodą podwójne życie: dwa byty zupełnie od siebie niezależne, w ciele mieszka jeden duch, a w podobiźnie - drugi” (s. 158; trochę to w stylu „Williama Wilsona” z „Opowieści niesamowitych” Edgara Allana Poego).
    
2. Przykładowa strona „Gościa Draculi”
- zbioru i opowiadania o tym tytule.
Muszę przyznać, że spodobało mi się poczucie humoru widoczne w stylu narracji Brama Stokera, a którego początkowo się nie spodziewałam, biorąc pod uwagę charakter tych opowiadań. Dowcip i swoboda przejawiają się według mnie np. w tego typu zdaniach: „Geoffrey Brent był niewątpliwie przystojny, cechował go ten rodzaj mrocznej, wyrazistej, majestatycznej urody, którą panie zazwyczaj biorą za przejaw władczości. W kontakcie z mężczyznami był zdystansowany i zimny, lecz to nigdy nie odstręcza kobiet. Niezgłębione prawa płci są takie, że nawet płochliwa niewiasta nie obawia się porywczego i wyniosłego mężczyzny. Dlatego też wszędzie tam, skąd tylko dało się dostrzec Brent's Rock [posiadłość Geoffreya], nie było chyba kobiety, która nie darzyłaby tego przystojnego drania skrywanym podziwem. Była to grupa dość liczna, gdyż Brent's Rock wyrastało stromo pośrodku płaskiego terytorium i w promieniu setek mil dało się zobaczyć jego wysokie, stare wieże i strome dachy wyłaniające się ze ściany lasu i górujące nad wioską i rozsianymi z rzadka folwarkami.” (s. 56-57). Najlepsze jest jednak to, że autor zgrabnie łączy dowcipność z budowaniem grozy. W kilku opowiadaniach już na początku można domyślić się, w jakim kierunku zmierza fabuła, ale właśnie to oczekiwanie na nieuchronną tragedię jest najlepsze. Tak jest np. w „Domu sędziego”: student szuka ciszy do nauki i wynajmuje dom, którego wszyscy się boją, więc jest zadowolony, że nikt mu tam nie będzie przeszkadzał. Następnie obserwujemy, jak stopniowo jego sceptycyzm („Człowiek, który przygotowuje się do końcowego egzaminu z matematyki, zbyt ma zajęty umysł, by oddawać się rozmyślaniom o tajemniczych strasznych „cosiach”, a w dodatku praca jego jest tak osadzona na konkretach i tak prozaiczna, że nie pozwala zachować w umyśle ani jednego zakamarka dla jakichkolwiek tajemnic.” (s. 23)) kruszy się pod wpływem tupotu setek szczurzych nóżek. Świetny jest też moment kulminacyjny związany z obrazem, kiedy to napięta struna pęka. W ogóle bardzo podobało mi się, że w wielu opowiadaniach Brama Stokera jest moment zwrotny, podczas którego czytelnik uświadamia sobie grozę całej opowieści, dostrzega haczyk i nagle wszystko pojmuje. Trochę inny charakter ma „Pogrzeb szczurów”: w tej historii z pierwszoosobową narracją łatwo wczuć się w doświadczenia głównego bohatera i przyznam, że podczas sceny w szałasie sama miałam napięte mięśnie, gotowe aby rzucić się do ucieczki. Ale nie wiem, czy wytrzymałabym ten morderczy bieg - nawet z pomocą adrenaliny i imieniem ukochanego na ustach ;)
     
3. Tył okładki „Gościa Draculi”.
Treść tego zbioru oceniłam na 4/5, ale miejcie na uwadze, że ocenę obniżyłam dlatego iż nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu; chociaż „Tajemnicy rosnącego złota” to ja chyba po prostu nie zrozumiałam - bo co niby ich zabiło? W „Cygańskiej wróżbie” pojawia się dla mnie niejasne zdanie: „Cyganka była zdumiewająco blisko prawdy; zbyt blisko, by tamto drugie mogło się teraz wydarzyć, najdroższy.” (s. 80) - jakie „tamto drugie”? Z kolei „Gość Draculi” niestety bardziej przypomina fragment wycięty z powieści (czym zresztą jest) niż osobny utwór - do zbioru dodała go, po śmierci męża, Florence Bram Stoker i to chyba dobry (subtelny, ale zawsze) przykład na to, czym różni się wizja pisarza od wizji jego spadkobierców... Wydanie oceniłam tylko na 2/5 - doceniam pomysł nawiązania do oryginalnej okładki z 1914 roku, ale niestety wykonanie/obróbka obrazka nie jest dobra (obejrzyjcie zdjęcie nr 1. w rozmiarze rzeczywistym, a zrozumiecie). Czcionki na okładce mogłyby też być bardziej wyszukane. Mam nadzieję, że oprawa (moje zastrzeżenia do niej) nie zniechęcą Was do tej książki. Osobiście, pomimo że nigdy nie ciągnęło mnie do okołohorrorowych klimatów, zbiorem opowiadań Brama Stokera poczułam się zachęcona do sięgnięcia po inne tytuły z serii „Biblioteka Grozy” (niektóre nazwiska są wręcz zaskakujące o_O). Tak swoją drogą, to poczułam też cień sympatii względem wydawnictwa C&T (a nie należę do zbyt wylewnych względem wydawnictw), ponieważ spodobało mi się ich podejście: wydawanie mniej znanych książek znanych autorów, skupianie się na ciekawych treściach... miło czuć, że tej drugiej stronie też zależy na dobrej literaturze :)
    
Na trop książki wpadłam za sprawą wpisu na blogu „Samotnia. Miejsce pełne książek”: Bram Stoker Gość Draculi - dziękuję :)
    
Na stronie anglojęzycznej Wikipedii znalazłam zdjęcie okładki pierwszego wydania, z 1914 roku:
   
4. Źródło zdjęcia:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Draculasguest.jpg
   
   
autor: Bram Stoker
tytuł: Gość Draculi*
tytuł oryginalny: Dracula's Guest and Other Weird Stories
tłumaczenie: Violetta Dobosz, Joanna Szczepańska
seria: Biblioteka Grozy
wydawca: C&T
miejsce i rok wydania: Toruń 2013 (wydanie I)
projekt okładki: Małgorzata Wojnowska-Sobecka
oprawa: miękka
wymiary: 20,5 × 14,5 × 1,4 cm
liczba stron: 176
waga: 203 g
cena: 24,00 zł**
moja ocena treści: 4/5
moja ocena wydania: 2/5
   
* W zbiorze znajdują się następujące opowiadania (w nawiasie podany jest tytuł oryginalny):
  1. Gość Draculi (Dracula's Guest)
  2. Dom sędziego (The Judge's House)
  3. Indianka (The Squaw)
  4. Tajemnica rosnącego złota (The Secret of the Growing Gold)
  5. Cygańska wróżba (The Gipsy Prophecy)
  6. Powrót Abla Behenny (The Coming of Abel Behenna)
  7. Pogrzeb szczurów (The Burial of the Rats)
  8. Sen o czerwonych dłoniach (A Dream of Red Hands)
  9. Ruchome piaski (Crooked Sands)
** Jest to cena okładkowa, mój egzemplarz kupiłam za 22,03 zł. 
      
PS Czytając w „Pogrzebie szczurów” poniższy fragment aż zatrzymałam się, żeby pomyśleć nad tym, jak urządziłabym przestrzeń w tym nietypowym mieszkaniu: „Ogromną starą szafę, olbrzymią pamiątkę po czyimś buduarze z czasów Karola VII albo Henryka II, przerobiono na miejsce zamieszkania. Podwójne drzwi stały otworem i można było zobaczyć wszystkich mieszkańców. W jednej połowie szafy znalazł się regularny salonik, jakiś metr dwadzieścia na dwa duży, w którym siedziało wokół koksownika ni mniej, ni więcej jak sześciu kopcujących fajki starych żołnierzy Pierwszej Republiki w mundurach porwanych i wytartych ze starości. (...) Druga połowa szafy została po staremu, z półkami, które jednak przycięto do połowy głębokości, przy czym każda, a było ich sześć, mieściła łóżko wymoszczone szmatami i słomą.” (s. 105).

12 komentarzy:

  1. Słyszałam o tym zbiorze opowiadań i powiem szczerze, że mimo iż nie przepadam za takimi zbiorami to ten mnie bardzo zaciekawił ;) Lubię sobie od czasu do czasu poczytać jakieś opowieści grozy :) Ale zgadzam się z Tobą odnośnie okładki... Zbyt zachęcająca to ona nie jest, ale w końcu liczy się treść, a nie okładka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że to idealna tematyka na jesienne wieczory. Jak już się człowiek opatuli kocem, czy kołdrą i zaopatrzy w coś ciepłego do picia, a za oknem hula wiatr i straszą nagie gałęzie drzew - wtedy tylko do pełni szczęścia brakuje opowiadań grozy, np. takiego "Gościa Draculi" :)

      Usuń
  2. A ja nie słyszałam o tym zbiorze i nie wiem dlaczego. "Draculę" czytałam dawno temu, więc z chęcią zapoznałabym się teraz z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku mija 100 lat od pierwszego wydania "Gościa Draculi", więc to ładna rocznica i dobry czas, by sięgnąć po tę książkę - choćby po to, żeby zobaczyć, że opowiadania wcale się nie zestarzały :)

      Usuń
  3. Również nie słyszałam o tym zbiorze. I chociaż zazwyczaj nie przepadam za horrorami czy literaturą grozy, to po Twojej recenzji mam ochotę "Gościa Draculi" przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna jaka jest różnica między horrorem a grozą, bo dotychczas raczej unikałam takich tematów, ale wydaje mi się że groza jest bardziej pośrednia, czyli skupia się na budowaniu atmosfery niż takim bezpośrednim straszeniu. "Gościa ..." polecam i przyznam, że zachęcił mnie do tej tematyki, więc nigdy nie wiadomo, gdzie czytelnika książki poniosą i może odkryjesz dla siebie literaturę grozy? :)

      Usuń
  4. "Draculę" mam za sobą i wspominam go całkiem nieźle. Miło tak od czasu do czasu poczytać sobie o wampirach z krwi i kości, niechodzących do college'u, niepodrywających niewinnych uczennic. W najbliższym czasie zbioru nie planuję, lecz może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, że miło, zwłaszcza o odpowiednio nastrojowej porze roku - listopad wydaje się być idealny :) Co do samego zbioru, to tylko tytułowe opowiadanie ma motyw wampira, ale za to pozostałe świetnie pokazują, że grozę można zbudować bez odwoływania się do przerośniętych kłów ;)

      Usuń
  5. Kurcze i ja nic o tym nie wiem? Byłem zauroczony "Dracula" dlatego bez zastanowienia jutro lecę do biblioteki po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawnictwa często tak zapętlają się na wydawanie wznowień jednej książki danego autora, że sam fakt iż napisał on jeszcze coś innego może być szokiem ;) Owocnego plądrowania biblioteki życzę :)

      Usuń
  6. Cieszę się, że wpis na moim blogu zainspirował Cię do lektury opowiadań Stokera.
    Pomijając stronę edytorską, to chwała wydawnictwu za wydawanie (między innymi) nieznanej klasyki grozy. Zbiory Machena, Gaskell czy Nesbit to prawdziwe perełki. Zdecydowanie polecam też "Kopiec" Lovecrafta.
    Atutem C&T są na pewno przystępne ceny i solidne tłumaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze sięgniesz po coś z Biblioteki Grozy.
    pozdrawiam serdecznie
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że to nie koniec mojej przygody z Biblioteką Grozy to pewne, bo mam już poczynione kolejne kroki do zaznajamiania się z nią - przy czym w pierwszej kolejności zaciekawili mnie autorzy, których nie spodziewałam się w tej serii znaleźć (bardzo podoba mi się idea wydawania mniej znanej klasyki). W najbliższych planach mam zbiór Bradbury'ego, Gaskell też już czeka na półce, a książkę Doyle'a już prawie mam, bo będę ją zamawiać w najbliższym czasie :) A i pozostałe nazwiska kuszą, więc za każdym razem przy zakupach mam dylemat, co wybrać w pierwszej kolejności (ach, mieć tylko takie dylematy w życiu!).
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za czytelniczą inspirację :)

      Usuń