czwartek, 31 lipca 2014

Przedmioty, które mnie określają

Zabawa ta pojawiła się na blogach już jakiś czas temu (linki do innych jej odsłon znajdziecie pod koniec tego wpisu!) i bardzo mi się spodobała. Myśl, że ja też chcę spróbować w niej swoich sił kiełkowała mi w głowie od dawna, a zwlekałam głównie dlatego, że nie miałam jeszcze książek, które planowałam w moim zestawie przedmiotów wykorzystać. Kupiłam je sobie na urodziny i początkowo to z ich okazji planowałam ten wpis (czyli w pierwszej połowie lipca) - ale w sumie to cały lipiec traktuję jako „mój” miesiąc, więc skoro tym rzutem na taśmę wyrabiam się przed nadejściem sierpnia, to wspaniałomyślnie uznaję, że z postanowienia się wywiązałam ;)
  
◊◊◊
  
Przyznam, że miałam początkowo pewną zagwozdkę i zastanawiałam się, według jakiego klucza dobrać przedmioty. Ostatecznie doszłam do wniosku, że zależy mi na uchwyceniu tego konkretnego momentu w moim życiu, w którym się znajduję, stąd trzy odsłony czasu (przeszłość, teraźniejszość i przyszłość), oraz rzeczy, które opisują moje zainteresowania i spojrzenie na świat - a że lubię bawić się symbolami, to niektóre z nich mają mnogie znaczenia ;) Wybrałam osiem przedmiotów (a dokładniej: osiem grup przedmiotów), bo traktuję ten wpis także jako pilotowy odcinek pewnego cyklu skupiającego się wokół cyfry osiem, który planuję wprowadzić na blog, ale o tym więcej w swoim czasie :) Mój zestaw przedmiotów prezentuje się następująco:
  
  
Wybaczcie, ale nie mogłam powstrzymać się przed małą dygresją... brutalnie mówiąc, to nie widziałam najmniejszego powodu, żeby się przed nią powstrzymywać ;P Zdjęcia przedmiotów robiłam na dworze i kiedy wszystko miałam już ładnie ułożone pojawiły się chmury i zacieniły mi kompozycję. Czekałam, aż się powloką dalej (bardzo wolno im to szło), topiłam się od upału (cień chmur nie był tożsamy z ochłodzeniem) i zastanawiałam się: jak ktoś mógł tak ciekawy tytuł książki/filmu jak „Silver Linings Playbook” przetłumaczyć beznamiętnie i chłodno jako „Poradnik pozytywnego myślenia”?! Fakt, że było to trudne do przełożenia na język polski, nie jest dla mnie wystarczającym usprawiedliwieniem braku kreatywności (wiem, straszna jestem ;)). Z tego, co się orientuję silver linings odnosi się do jasnych brzegów ciemnych chmur i oznacza optymizm i nadzieję na to, że wyjdzie słońce/będzie lepiej. Słońce w końcu wychynęło zza chmur, a ja zrobiłam poniższe zdjęcie (tym razem to już naprawdę mój zestaw przedmiotów ;)):
  
  
A oto opisy przedmiotów z mojego zestawu:
  
To nie są zabytkowe krzemienie,
ale surowiec zebrany podczas
wycieczki na studiach.
◊ Krzemienie: czyli symbol przeszłości. Studiowałam archeologię i planowałam karierę naukową. Zawsze lubiłam się uczyć i nie sprawiało mi to większej trudności i wydaje mi się że miałam (w sumie, to pewnie wciąż mam) predyspozycje do bycia naukowcem. Dwie podstawowe rzeczy, które zawsze mnie zachwycały w archeologii to interdyscyplinarność (nigdy nie czułam potrzeby ograniczania się do jednej dziedziny wiedzy) i możliwość rozwiązywania zagadek (przeszłości). Dlaczego z tego zrezygnowałam? Najogólniej można to sprowadzić do dwóch spraw. Po pierwsze, ogromnie rozczarowałam się środowiskiem naukowym (zarówno lokalnie, jak i globalnie), doszłam do wniosku, że nie odnajdę się wśród ludzi, pośród których zbyt duże jest przyzwolenie na bylejakość, konformizm oraz brak szacunku i zrozumienia dla pracy intelektualnej. Po drugie i chyba ważniejsze, dojrzałam jako człowiek i lepiej zrozumiałam swoje potrzeby i predyspozycje - choć to jest raczej procesem, który wciąż trwa, więc dlatego:
  
Układanie zawsze zaczynałam od zamku, a jako
najtrudniejszy fragment wspominam spódnicę
sukni Belle (logo z wianuszkiem róż jest
na puzzlach, co ułatwia układanie nieba).
◊ Puzzle to symbol teraźniejszości. Wciąż czuję, że układam pewne podstawy mojego życia i wciąż nie jestem pewna, co mi z tych elementów wyjdzie. Całe szczęście lubię puzzle, więc bycie „w rozsypce” przeważnie potrafię potraktować jako wyzwanie i zabawę (Bóg ma przewrotne poczucie humoru! ;)). W zestawie znalazła się układanka z obrazkiem z „Pięknej i Bestii” Disneya - są to jedne z moich najstarszych puzzli (z czasów, kiedy 200 elementów to było bardzo dużo), poza tym zawsze lubiłam tę animację, a Belle to jedna z moich ulubionych disnejowskich postaci. Podczas tworzenia tego wpisu, wpadłam dodatkowo na myśl, że obrazek na tych puzzlach można też zinterpretować jako Valancy marzącą o swoim Błękitnym Zamku - to znak, że czas na kolejny przedmiot, czyli:
  
Porcelanowe psiaki-bliźniaki siedzą na
porcelanowych książkach - m.in. dlatego stały się
symbolem bloga z opisami tego, co przeczytałam.
◊ Książki. Zawsze lubiłam czytać, a założenie bloga poświęconego książkom okazało się bardzo dobrym pomysłem, ponieważ dodało mi nowej czytelniczej energii i radości. Mam wrażenie, że nigdy nie rozumiałam książek tak jak obecnie i bardzo podoba mi się ten stan. „Grandhotelu” i „Błękitnego Zamku” jeszcze nie czytałam, a wybrałam je - do tego zestawu przedmiotów i jako prezent urodzinowy - bo doszłam do wniosku (po ich różnych opisach na blogach), że idealnie odnajdę w nich obecną siebie. Pozostałe urodzinowo-imieninowe książki znajdziecie na zdjęciu stosiku w dalszej części wpisu. Na trop części z nich wpadłam dzięki różnym blogom (^_^), a teraz mogę je już odhaczyć z listy tytułów oczekujących - miejscem, w którym trzymam ten spis jest:
  
Na pierwszej stronie wkleiłam zdjęcie burzy
połączonej z erupcją wulkanu, które
wycięłam kiedyś z „Angory”.
◊ Organizer. Uważam, że porządek ułatwia życie, a dla mnie wiąże się też z uczuciem swobody i komfortu. Wolę gromadzić drobne notatki w jednym miejscu, w organizerze, niż w różnych zeszytach, czy na licznych karteluszkach. Wydaje mi się (pewności nie mam ;)), że nauczyłam się już jak nie popadać w przesadną skrupulatność tych notatek i pewne rzeczy sobie odpuszczać - co bardzo mnie cieszy :) Pomarańczowa karteczka z literą „K” widoczna na zdjęciu to zakładka do stron (w trzech kolorach) poświęconych książkom. Białe kartki to brudnopis, gdzie zapisuję tytuły i autorów pozycji, które mnie zainteresują. Raz na jakiś czas przeglądam je i wybieram te, które wciąż i naprawdę chcę przeczytać - lądują one na brzoskwiniowych kartkach. Są jeszcze strony pomarańczowe, gdzie skrótowo spisałam wszystkie moje książki i odhaczam te już przeczytane. W organizerze spisuję też na brudno pomysły na obrazy, rysunki i inne rękodzieła - osobny zeszyt na te notatki (rodzaj szkicownika) wciąż jest w trakcie zakładania, nie dziwi więc pewnie to, że:
  
Farby nieprzypadkowo
zostały wybrane w
kolorach bloga: niebieskim i
czerwonym - malinowym :)
◊ Akcesoria malarskie wciąż czekają na swoje użycie i dlatego są symbolem przyszłości. Mam pewne zdolności plastyczne i łatwość wpadania na pomysły, gorzej z ich realizacją - chwilowo zupełnie nie wiem, co myśleć o twórczej niemocy. Białe płótno dobrze obrazuje tę niepewność i wątpliwość. Choć to płócienko raczej, bo podobrazie ma wymiary 7,5 na 7,5 cm - niezmiennie rozczulam się nad miniaturami, co przejawia się m.in. w marzeniu o kolekcjonerskim domku dla lalek ^_^ Jak będę kiedyś malować, to podejrzewam, że farby akrylowe będą należały do mojego ulubionego materiału. Nie mają tak intensywnego, chemicznego zapachu jak farby olejne i rozpuszczalnik do nich (do akryli używa się zwykłej wody!) oraz są cudownie wielofunkcyjne: rozcieńczone mogą udawać akwarele, ale można też nakładać je grubo niczym farby olejne. Do zdjęcia zestawu przedmiotów miałam przygotowane też pędzelki, ale zawieruszyły mi się i znalazłam je dopiero po fakcie ;) Do tego, żeby nie zatrzymywać się na etapie twórczej niemocy, skłania mnie niekończące się źródło inspiracji, czyli:
  
Saintpaulia Chimera, którą z
przyjemnością podlewałabym
codziennie, ale skubana
nie chce tyle pić ;)
◊ Przyroda. Trudno nazwać ją przedmiotem, więc jej symbolem w moim zestawieniu jest fiołek afrykański, który zauroczył mnie pasiastymi kwiatkami :) W domu lubię kwiaty doniczkowe, a nie przepadam za ciętymi (czyste barbarzyństwo!). Nie mam ulubionych kwiatów, lubię obserwować różne rośliny i zwierzęta „na wolności”, w ogrodach, parkach i chciałam z rozpędu napisać „w lasach”, ale prawdę mówiąc to ja i moja kleszczofobia nie lubimy chodzić do lasu ;) Wychowałam się na wsi, więc to chyba dlatego nie wyobrażam sobie życia na stałe w betonowej dżungli. Mam też wrażenie, że to kontakt z przyrodą wyostrzył moją wrażliwość na kolory i światłocień oraz, z czasem, nauczył mnie uważności i dostrzegania, a nie tylko patrzenia. Jak już zaczęłam dostrzegać, że wokół domu lata coś więcej niż wróble i jaskółki, to moim hobby stało się:
  
Spodek ma funkcję dekoracyjną,
bo żal mi go używać :)
◊ Rozpoznawanie ptaków - przedstawione w moim zestawie za pomocą spodka z ziębą trochę dlatego, że jakoś nie mogłam znaleźć innego przedmiotu z ptasim motywem ;) Zaczęło się od tego, że dostałam aparat fotograficzny. Najpierw biegałam za motylami, ale owady te mają jedną wadę: są sezonowe. Pewnej zimy zaczęłam podglądać sikorki przy karmniku i przyjemność obserwowania przyrody rozszerzyłam o zainteresowanie ptakami. W sumie to lubię szeroko rozumianą faunę i florę choć nie ze wszystkim chce mi się bawić w rozpoznawanie gatunków, niektóre rzeczy po prostu sobie oglądam. I fotografuję (w tym roku bardzie powściągliwie, bo mam zapasy zdjęć z zeszłych lat do przejrzenia) - z tym, że więcej frajdy sprawiają bezkrwawe łowy na zwierzęta, bo wiadomo: chodzi o to, żeby gonić króliczka :) A roślinki nie chcą uciekać :D Czas na ostatni przedmiot, czyli co pasuje do spodka? Odpowiedź brzmi:
  
Dilmah Mint to herbata
czarna z odrobiną mięty.
◊ Herbata. Mój ulubiony napój, nie tylko dlatego, że wybór mam ograniczony, bo nie piję (głównie dlatego, że nie lubię) kawy, alkoholu i słodkich napojów gazowanych. Z czarnych herbat najsmaczniejsza według mnie jest Dilmah, zresztą trzy moje ulubione herbaty to produkty tej firmy: Darjeeling (moje „na specjalne okazje”), Mint i Moroccan Mint (herbata zielona z miętą). Nie mam chwilowo ulubionego kubka, a „zastępczy” ma tylko jedną wadę: mało atrakcyjne nadruki jakiejś firmy, która nawet nie wiem co robi :/ Mam za to ulubione łyżeczki. Ta gładka jest idealnie wyprofilowana. Ta ze wzorkiem jest... tajemnicza, bo nie wiem skąd się wzięła w domu. Z tyłu ma wschodni napis „нерж”, co tylko potęguje nimb tajemnicy i uruchamia wyobraźnie: bo może to jakiś klucz do przeszłości? Ha, chyba pozostało mi coś z archeologicznych zainteresować ;) A skoro przy nich jesteśmy, to możecie w tym miejscy wrócić do akapitu z krzemieniami i zapętlić się w czytaniu tego wpisu w nieskończoność:... ;P
  
◊◊◊
  
Mój urodzinowo-imieninowy stosik nowych książek:
  
  
- Ismail Kadare „Kolacja dla wroga”,
  
- J. Rudiš „Grandhotel (powieść nad chmurami)”,
  
  
- Agatha Christie „I nie było już nikogo”,
  
- Agatha Christie „A.B.C.”.
  
  
Ostatnie dwie książki są z serii, która nie tak dawno się rozpoczęła i widziałam na blogach, że nie tylko ja skusiłam się na trzy pierwsze tomy (ach, te promocyjne ceny!) :) Całej kolekcji nie będę zbierała, ponieważ nie czuję w tej chwili potrzeby posiadania wszystkich książek Agathy Christie na półce. Lubię jej kryminały i na pewno do nich kiedyś wrócę, a na razie kupię tylko kilka tomów - wybiorę sobie ulubione powieści. Przyznam, że przez chwilę poważnie rozważałam prenumeratę tej serii, ale ponieważ nie mogłam oszacować, czy będzie mnie na nią stać i ile miejsca zajmie, więc sobie ją darowałam. Ta niemożność związana była głównie z tym, że wydawca zastrzegł sobie prawo zmiany wydawanych tytułów i ich liczby. Rozumiem powody tej asekuracji, ale jednak przez to czułam się, jakbym dokonywała decyzji w sprawie kota w worku: nie miałam pewności, czy ukażą się książki, które chciałabym mieć :/ Wydaje mi się, że w takich sytuacjach wydawnictwa powinny pomyśleć o „gwarantowanym minimum”, czyli np. zadeklarować, że na pewno wydadzą dwadzieścia tomów i podać ich tytuły, a jednocześnie zostawić sobie możliwość przedłużenia serii „na życzenie czytelników”. Jasne postawienie sprawy, bez drobnych druczków. Życzliwy gest w stronę czytelnika, za który pewnie otrzymaliby coś więcej niż tylko moje pieniądze - moją sympatię :)
  
  
W międzyczasie do stosika dołączyło jeszcze „Dwanaście prac Herkulesa” Agathy Christie:
  
  
◊◊◊
  
Czas na obiecane linki do zabawy w określanie się przedmiotami. Spodobała mi się ona wyjątkowo (jako nieliczna z zabaw blogowych - póki co), więc zachęcam do podejrzenia, jak różni blogerzy opisali się za pomocą przedmiotów! Linki ułożyłam chronologicznie, ale niestety pierwszy - od którego chyba zabawa się rozpoczęła - nie działa i wyświetla się informacja o usunięciu bloga (szkoda!). Pozostałe powinny jednak być w pełni sprawne:
  
  
Uwzględniłam tu wpisy, do których udało mi się dotrzeć. Jeżeli brałeś udział w zabawie, a nie jesteś uwzględniony na powyższej liście, lub jeśli planujesz wziąć w niej udział, to nie zapomnij podesłać mi namiarów! ^_^

18 komentarzy:

  1. Super, czekałam, czekałam, i wreszcie jest :)
    Z przedstawionych przez Ciebie przedmiotów wynika, że musisz być niesamowicie interesującą osobą! Chciałam studiować archeologię, rozmyśliłam się dopiero w połowie klasy maturalnej i trafiłam na filologię polską ;)
    Przy Twoim organizerze mój kalendarz może się schować ;)
    I super, że zamieściłaś linki do innych blogów, sama trafiłam na zaledwie dwie czy trzy odsłony tej zabawy, a bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesującą osobą - albo kreatywnym kłamcą ;P
      A ja muszę przyznać, że filologia polska też gdzieś chodziła mi po głowie, ale chyba miałam dosyć czytania książek "na rozkaz" i obawiałam się, że szybko poczuję przesyt językiem polskim.
      Ale na pewno masz lepiej rozwinięty dział "kulinaria" w swoim kalendarzu, czego trochę zazdroszczę :)

      Usuń
    2. Kreatywny kłamca też jest interesujący :D

      Usuń
    3. Niech to, chyba będę miała problem z udowodnieniem, że jestem rozmiłowana w byciu nudną ;)

      Usuń
  2. Bardzo dopracowany wpis, pięknie oddający Twoją osobowość. Z tekstu i zdjęć wynika, że jesteś osobą kreatywną i poszukującą nowych wyzwań, a to zawsze procentuje. Obraz środowiska archeologicznego ciekawie oddaje Marta Guzowska w swoim kryminale "Ofiara Polikseny". Jeśli kiedyś wpadnie Ci w ręce przeczytaj, bardzo byłabym ciekawa Twojej opinii. :) Nie mam uzdolnień plastycznych, ale lubię herbatę, "Błękitny zamek" i kryminały Agathy Christie. Zazdroszczę dobrej organizacji spraw życiowych :) Bardzo dziękuję za możliwość poznania Cię bliżej.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, także za podrzucenie tytułu książki Guzowskiej - nie znam jej, ale zaintrygowałaś mnie, więc będę się za nią rozglądała :)

      Usuń
  3. Mie to trochę zasmucił Twój wpis; to nieco samotne, jak się samemu kupuje książki na urodziny :/
    A to silwer laning pochodzi od angolskiego powiedzienia 'every cloud have a silver lining', będącego na mój wspaniały rozum odwrotnością naszego ' nie ma róży bez kolców'.

    A tak w ogóle to bardzo, bardzo dziwne (skoro ostatnio coś o deżawu było), że masz i urodziny i imieniny w lipcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama kupiłam książki, ale za pieniądze od rodziny ;) Mieliby problem z wyborem książek dla mnie, a ja wolę dostać coś, co będę chciała przeczytać, więc może to i smutne, ale dość praktyczne rozwiązanie: oni płacą - ja wybieram i kupuję :)
      A jak przetłumaczyłbyś tytuł "Silver Linings Playbook"?
      A co w tym dziwnego? Zresztą nie tylko ja tak mam, ostatnio jakaś blogerka chwaliła się, że ma urodziny i imieniny tego samego dnia (też w lipcu) - czyżbyś Ty podszywał się pod tę blogerkę? ;)

      Usuń
  4. Jak bym przetłumaczył? Lepiej :)
    Ty tego nie wiesz, ale to bardzo jest dziwne z tymi Twoimi urodzinami, tj z mojej perspektywy dziwne. Co się zaś tyczy tej blogerki, to znowu mnie przejrzałaś - podszywam się czasami za dziewczynę, by odkryć swoją kobiecą naturę :)
    Czy mi się wydaje czy Ty czytasz strasznie dużo blogów??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co ta skromność? Powiedz od razu, że przetłumaczyłbyś to najlepiej na świecie - brzmiało by nawet lepiej niż oryginalny tytuł! :)
      No nie wiem i widzę, że nie zamierzasz mnie oświecić, szkoda :(
      A to chyba Ci się wydaje. W sumie dużo blogów przeglądam, ale regularnie to może z kilkanaście. Jeżeli chodziło Ci o ilość podanych we wpisie linków, to początkowo znałam może z 2-3, ale zrobiłam dochodzenie i trafiłam na pozostałe blogi :)

      Usuń
  5. To wszystko prawda, po moim tłumaczeniu ludzie twierdziliby, że najmocniejszą stroną książki jest jej tytuł :)
    No widzisz, kilkanaście blogów to już jest dużo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś wcześniej się nie zastanawiałam, ile blogów czytam no i faktycznie tych regularnie odwiedzanych jest z kilkanaście, ale nie czytam na nich 100% wpisów (nie każdy temat mnie interesuje), w zasadzie to chyba tylko na jednym blogu czytam w całości każdy wpis - i chyba powinieneś go kojarzyć ;P

      Usuń
  6. Skoro tylko mój blog czytujesz w całości, to znaczy, że jesteś wyrobioną czytelniczką i masz świetny gust. I ja lubię czasami poczytać swoje posty, są w końcu takie dobre, że sam się zachwycam swoim talentem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że wzięłaś udział w zabawie:)
    Dzięki również za podlinkowanie. Gdybyś mnie jednak szukała, to mam nowy adres: już nie Książka na półce, a Setna strona

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo przyjemnie mi się czytało ten wpis :) Lubię dygresje, wtrącenia, kreatywność i łączenie z pozoru niezwiązanych ze sobą cech, przedmiotów etc. No i świetne wyjaśnienie dla puzzli :)

    Muszę Cię jednakowoż rozczarować - ów tajemniczy "Нерж" to nic innego, jak skrót Нержавеющая, oznaczający ni mniej, ni więcej, że łyżeczka jest... nierdzewna ;)

    Aha! Też lubię bawić się w rozpoznawanie ptaków i jestem zdania, że porządek ułatwia życie - szczególnie przy mężu chodzącym chaosie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Załapałam się jeszcze na język rosyjski w szkole, więc trochę podejrzewałam o co chodzi z tą łyżeczką ;) Ale i tak nie mam pojęcia, skąd się taka jedna, zdekompletowana wzięła w domu, więc tajemniczość jest podtrzymana :)
      To mi się w zabawach blogowych podoba - że czasem wyłapuje się pewne podobieństwa do innych osób. A może skusisz się na ułożenie własnego zestawu przedmiotów?

      Usuń
  9. Świetnie dobrane :). Bardzo przyjemnie się czytało :). Widziałam kiedyś już tę zabawę na youtube. Też mi się podoba :) // Jak można nie mieć ulubionego kubka? Ja mam całą armię ulubionych :D. Na każdy nastrój! I wielki koszyk herbat. Zawsze mnie ludzie pytają, czemu nie czekam aż skończę jedną zanim kupię/zacznę następną. Jakby wszystkie były identyczne! ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, filmików na ten temat jeszcze nie widziałam...
      Jakoś nie mogę znaleźć kubka, który spełni moje wymogi: będzie prosty w kształcie i ładny zarazem. Miałam kiedyś taki, z komiksem z Garfieldem, ale się zużył (wnętrze miał już tak zdarte, że bardzo się barwił od herbaty i nie dawało się go domyć) i jakoś bez żalu się pożegnałam. A zapas herbat to nawet rozumiem - pewnie, że każda jest inna, jak można tego nie rozumieć ?! ;)

      Usuń